maczkowa pisze:Asia, podsyłałam Ci tę rehabilitację, którą można mieć darmowo i w wielu punktach od juz. Uwierz, naprawdę dziala, tak an ból, jak na sen, ( na to przynajmniej w pierwszym okresie i- ale daje wytchnąć ). Nie wiem, może nie masz możliwości skorzystać, ale jeśli nie sprawdzałaś, albo olałaś, to z serca proponuję Ci, zobacz to. Mi, może nie życie, ale na pewno kawał jego komfortu uratowało

Wiem i pamiętam. I bardzo dziękuję. Tylko za diabła Twojego pw znaleźć nie mogę. Trafiło w złym czasie i odłożyłam na później a teraz doopa. Może usunęłam ?! Będę wdzięczna za ponowne wysłanie.
Mam wrażenie ,że ja chodziłam na podobne zabiegi. Chciałam sprawdzić czy to to ale, tak jak piszę, uciekła mi wiadomość. Była u nas firma co promocyjnie zabiegi "na łóżku" masująco-wibracyjnym robiła. Pierwsze 10 było płatne taniej jeśli przychodziło się ze wskazania kogoś. Potem kolejne 10 za darmo, jeśli znalazłaś chętnego do zabiegów. Przychodził z mojego polecenia. W sumie wzięłam tych wibracji 30 i ...niestety nie odczułam różnicy na plus. Tyle, że wypoczęłam.

Choć
trzęsienie, nawet lekkie, powodowały u mnie delikatne mdłości. Teraz, gdy oberwał mój błędnik, nie wiem jak by mi się zachował podczas nawet delikatnych drgań. Mam problemy z przekręceniem się z boku na bok. Mózg lasuje a okolica pływa.
Byli wśród nas wibrujących ludzie bardzo zadowoleni z zabiegów. Kupowali te
materace na raty. To olbrzymia kwota była.

Choć gdybym poczuła ulgę to może sama bym się nad nimi zastanowiła.
Ale, jak już napisałam, nie wiem czy to to samo o czym wspominałaś.
U nas bez zmian.
Zostawiam jedzenie kotu, jakiego zauważył Janusz. Tylko nie wiem czy znikanie oznacza ,że to on je. Śniło mi się, że idąc do domu spojrzałam na śmietnik a tam ,nad miską, siedział mały biały kot. Jak on da radę w te zimne dni?
Dziś był jakiś większy ruch na parkingu Szylowym. Mijam go idąc do niej. Przecinając trawnik zauważyłam jakiś ruch. Odpalony samochód wystraszył jakieś zwierzę. Przebiegło na drugą stronę w panice. Zauważywszy mnie, na chwilę zatrzymało się nie wiedząc w jaką stronę pobiec. Ostatecznie wybrało kierunek kotłowniany. Znikło w dziurze płotu. Zamarłam. W pierwszej myśli sklęłam w duchu kogoś kto cudnie puchatego kota wyrzucił. Bo to coś było płowo rude z wielką kitą zamiast ogona. Już otworzyłam ust korale by zakiciać. Nie zrobiłam tego. Mój mózg rozpoznał tę pięknotę co stała na przeciw mnie. To był lis! Przecudny!!! Nie był rudy. Tylko biszkoptowy z czarnym. O lekko białawym pysku. Biszkoptowym, puchatym ogonie z lekkim czarnym włosem. Podbrzusze też miał dużo jaśniejsze. Wystraszony umknął szybko machając tym swoim ogonem. Był prawdziwie piękny!
Szyla znów nie przychodzi. Choć wiem,że mnie słyszy. Gdy potrzebuje żarcia potrafi czekać na mnie już w drodze. Pod autem. Więc nie jest głodna. mam taką nadzieję.