Dyżur 15/11 z Adamem.
Dawno nas nie było, miło wrócić

Zgredka załatwiła Aneta, dziękujemy!

pomizialiśmy się z nim też trochę, kochany kocurek z niego.
W szpitalu Campari z początku trochę nieśmiała, ale bardzo spragniona miziania

Żabka z poczatku bardzo ciężko oddychała. Widać było, że się męczy, z kazdym wydechem jakby pomiaukiwała

zjadła, co jej nałożyłam i po jedzeniu jej się poprawiło. Do naszego wyjścia nie wróciły jej te duszności. W jedzeniu dostała Florę balance, leki ma rozpisane na rano i wieczór, więc ten suplement w sam raz, nie będzie wchodził w drogę antybiotykowi

tylko w jednej kuwecie były suche bobki, jakby z jednej kupy, w reszcie same siuśki.
Sobótka jest niesamowitym miziakiem

zjadła rybnego macsa, w kuwecie bez zastrzeżeń.
Na ogólnym dzikie apetyty - moglismy się spodziewać po gabarytach towarzystwa. Lulu i Morka zjadły w kuchni z maty zgodnie z zaleceniami. Jack skradł nasze serca, mimo że parę razy podgryzł

trochę z niego zawadiaka, ale przepocieszny z niego dzieciak. Bliźniaki razem z dwoma buraskami (nie pamiętam imion, wybaczcie) oraz trójkołowcem pobawili się elegancko wędką. Kuwety bez zastrzeżeń.
Podłogi zamiecione i pomyte wszędzie, transporter z wanny opłukany.
Klatkę łapkę też tylko opłukałam, potem dowiedziałam się, że nie jest odkażona! W zamieszaniu zapomnieliśmy też poskładać prania
