
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Kot-tyna pisze:Nul pisze: mi Bajadera na kolanach leży
A bo czasem mnie tak najdzie... zwłaszcza kiedy się nie mogę ruszyć, bo kot (dwa) na mnie leży(ą)...
Bajadera się taka jakaś przylepa zrobiła, może dlatego, że ze mną cieplej
Ech, co ja bym to, żeby tak mój Curek chociaż na chwilę usiadł mi na kolanach albo dał się przytulić. Owszem, lubi być blisko, najlepiej poza zasięgiem rąk, lecz jest niedotykalski. Jedyny wyjątek - kiedy czytam książkę. Wyczuje z daleka, że usiadłam poczytać i już siedzi albo leży na książce i mruczy, i łebkuje, i liże mnie po twarzy. Zazdroszczę wszystkim przytulnych kotów.
Nul pisze:Kot-tyna pisze:Nul pisze: mi Bajadera na kolanach leży
A bo czasem mnie tak najdzie... zwłaszcza kiedy się nie mogę ruszyć, bo kot (dwa) na mnie leży(ą)...
Bajadera się taka jakaś przylepa zrobiła, może dlatego, że ze mną cieplej
Ech, co ja bym to, żeby tak mój Curek chociaż na chwilę usiadł mi na kolanach albo dał się przytulić. Owszem, lubi być blisko, najlepiej poza zasięgiem rąk, lecz jest niedotykalski. Jedyny wyjątek - kiedy czytam książkę. Wyczuje z daleka, że usiadłam poczytać i już siedzi albo leży na książce i mruczy, i łebkuje, i liże mnie po twarzy. Zazdroszczę wszystkim przytulnych kotów.
Oo, to rzeczywiście - też znam takie koty, które owszem blisko, ale pieszczoty to już nie. Nasze akurat tulaśne, tylko każde inaczej, w innym miejscu i w innym czasie. I tylko w nicy Felek potrafi Bajkę przegonić, jeśli uzna, że jej miejscówka na kołdrze jest fajniejsza i może akurat bardziej na mojej nodze???
Nul pisze:czyli warto mieć kilka kotów, bo każdy lubi coś innego
Nul pisze::D No tak
Ktoś ukradł z okna na klatce schodowej doniczkę, w której mi się ładnie ukorzeniały sadzonki mezo na przyszły rokKiedy już zaczęło być zimno nocami, wzięłam tę doniczkę z podwórka, żeby sadzoneczki nie przemarzły... Pierwszy raz to w ogóle kupiłam, spodobało mi się, pierwszy raz spróbowałam ukorzenić, udało się, no to się komuś spodobało również, jestem wściekła i rozżalona. Niech złodziejowi coś uschnie. Nie wiem co, jeśli jest kobietą...
Sąsiadka mówi, że może ktoś myślał, że to wyrzucone. Taaa... trzy tygodnie się takie wyrzucone coś samo podlewało... tak, no może ktoś tak pomyślał. A nie pomyślał, że ktoś chce, żeby na tej popożarowej klatce był jakiś roślinkowy akcent? Że y było milej? Bo odmalowania to my się nie doczekamy...
Kupiliśmy na próbę Pussy deluxe meatlove. Bezia się zkrzywiła, Bajka i Fel zjedli, owszem, ale potem był zwrot okienny. Podejrzewam Bajkę, bo okno w kuchni to raczej jej miejscówka, a ona potrafi tak zareagować na nowość. Ale nie wiem, może Fel? Jednak najlepiej im wchodzą mięcha, zwłaszcza takie bez supli. Suple próbuję „domieszowywać” (słowa mi brakowało!) do tych napojów miamora, które całej trójce smakują, czasem do nabiału, czasem do mielonego. Ale najlepsze jest to czyste mięsunio, no wiadomo!
Czyżby znów była leniwa niedziela? Znów Bajtessa leżakuje na moich kolanach? Zmęczyła się patrzeniem, jak Duża tworzy biurko... Tak, tworzy. Z deski, która miała być kocią półkąTeraz też będzie kocią półką, ale niżej i kocio-ludzkim półko-biurkiem
Kot-tyna pisze:Nul pisze:czyli warto mieć kilka kotów, bo każdy lubi coś innego
a przynajmniej dwa. Chociaż nie wiem, czy dałabym radę takim dwom szaleńcom jak Curek w niemowlęctwie. Właściwie powinnam przygarnąć starszy, stateczny egzemplarz, bo i lata swoje mam, i kot spokojniejszy. Ale na takiego pewnie bym się nie zdecydowała, ponieważ uważałam, że nie mam warunków - mieszkam sama, czasem wyjeżdżam, małe mieszkanie... Decyzja przygarnięcia kociaka to był pełen spontan. Gdy przyniosłam go do domu, popatrzyłam do góry i powiedziałam: No, przynajmniej jeszcze 15 lat... przecież TEGO nie robi się kotu. Myślę, że tam u góry znają twórczość W. Szymborskiej.
Kot-tyna pisze:mieszkam sama, czasem wyjeżdżam,
Nul pisze:
Ktoś ukradł z okna na klatce schodowej doniczkę, w której mi się ładnie ukorzeniały sadzonki mezo na przyszły rokKiedy już zaczęło być zimno nocami, wzięłam tę doniczkę z podwórka, żeby sadzoneczki nie przemarzły... Pierwszy raz to w ogóle kupiłam, spodobało mi się, pierwszy raz spróbowałam ukorzenić, udało się, no to się komuś spodobało również, jestem wściekła i rozżalona. Niech złodziejowi coś uschnie. Nie wiem co, jeśli jest kobietą...
Sąsiadka mówi, że może ktoś myślał, że to wyrzucone. Taaa... trzy tygodnie się takie wyrzucone coś samo podlewało... tak, no może ktoś tak pomyślał. A nie pomyślał, że ktoś chce, żeby na tej popożarowej klatce był jakiś roślinkowy akcent? Że y było milej? Bo odmalowania to my się nie doczekamy...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Hana, zuzia115 i 30 gości