. Łazi, zagląda w każdy kąt, marudzi, wybrzydza... Na pomysł porodu na moim kaszmirowym sweterku albo jedwabnej podusi (słowo - więcej wykwintnych materiałów nie posiadam 
) ja się jakoś tak nie zgodziłam. W końcu wybrała przygotowany od tygodnia karton (jestem zwolennikiem porodów kartonowych - można to później elegancko i higienicznie wyrzucić 
)Teraz pozostaje mi już tylko siedzieć i czekać. Ew. mogę sobie popisać na forum, bo Sierra żąda bliskiej bliskości i mam się na 20 cm nie oddalać. Teraz można zgadywać za ile pojawi się pierwszy maluch. Opcje mamy od "za minutę" do "za parę godzin"
(AMY 
). Cały czas ostro wnerwia mnie fakt do jakiego stopnia ten facet ma wyrąbane na swoją "hodowle" 
. Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać, że od 3 dni w nocy ledwie drzemię nasłuchując porodu 
), ale do Sierry to nie dociera 
. Za to ja mogłam w końcu wstać choćby na moment 
. Takiego głosu u takiego maleństwa to ja się nie spodziewałam 
