» Nie lis 01, 2020 16:57
Re: Burasy i Ćiorny w akcji. Nowy wątek
Tata wprawdzie chorował na serce, 20 lat temu już miał zawał.
Ale umarł nagle, przewrócił się i.. Praktycznie było po wszystkim...
Reanimacja nie dała skutku. Najgorsze ze w czasie reanimacji mama, siostry bezradnie stały nad nim ... Nie mogły nic zrobić. Mogły tylko patrzeć jak uchodzi z niego życiu.
Siostra z zawodu pielęgniarka momentami podejmowała reanimacji z ratownikami... Na zmianę.
Zanim ja dojechałam od siebie było po wszystkim
Tata już był w worku...
Policja już się zwijała, bo wiadomo śmierć NA ulicy. pogotowie też.
Tyle że zdążyli dać mi jakiś zastrzyk ci z pogotowia żebym była spokojniejsza.
Nie widziałam ojca martwego, w porównaniu do sióstr. I nie chce. Nie potrafię. Chcę go pamiętać żywego do samego końca. Widziałam ten cholerny worek ale wierzę że jego już tam nie było... I nie ma mi za złe że nie chciałam go oglądać w tym worku...
Dziś mój dyżur z mamą. Za chwilę się zbieramy, biorę M. Ze sobą... Sama nie dam rady. Do kotów przyjeżdża teściowa.
Myślę że tata już jest szczęśliwy, spokojny. Jest że swoimi rodzicami, że swoim ukochanym kotem który go uwielbiał że wzajemnością.
Czuje ze jest. I nie chciałby bym rwała włosy z głowy.
Zawsze mówił że każdy ma swoją świeczkę która kiedyś gasnie i nie ma się na to wplywu.
Jego świeczka zgasła ale zawsze będzie z nami. W naszych sercach.
Nie wiem... Jak pisze odczuwam ulgę, nie wiem może to forma przekonywania samej siebie... Ze tak jest jak pisze... Może to zaklinanie rzeczywistości.
Boję się pogrzebu, tej orkiestry górniczej...która tata chciał mieć na pogrzebie, tych ich trąbek, Tej pieśni o aniołach przy wyprowadzaniu z kościoła ... Momentu spuszczania do grobu.
To mnie przeraża... Napawa strachem... I na samą myśl...
Ubieram ciemne cichy patrzę w lustro i nie umiem się oswoić...
Żałobę nosi się w sercu.
Ale wiem że póki co muszę.
Nie chce zadawać pytań w stylu dlaczego on a nie ktoś inny, czemu teraz. I tak nikt mi nie odpowie nic... Nie dowiem się dlaczego....
Mogę tylko lizac rany... Jak koty...
Ktore też czują nasz nastrój.
Pixi często jest ze mną, o dziwo, nie z M.