Po pierwsze ja mieszkam w centrum Londynu, nie na wsi... po drugie jakby nie patrzeć - obie dziewczyny są kotkami hodowlanymi, lepiej, żeby ich byle co nie bzykało... po trzecie (najmniej lubiany przeze mnie, ale najbardziej skuteczny do zamknięcia paszczy argument) - chcę zobaczyć pierwszą osobę, która "wywali na dwór" kota za 5-10 tys. złotych
Tulka nie jest pierwszą z brzegu kotką hodowlaną... To kotka z doskonałej hodowli, rodowód jej pęka w szwach od tytułów przodków (chyba tylko 1 czy 2 imię było bez dodatków). Za takie koty cena też... wymaga portfela pękającego w szwach
. No ale jak człowiek się uprze, że chce hodować "najlepsze z najlepszych" to rok na kota zbiera i cieszy się, że w ogóle hodowca się zgodził na prawa hodowlane Ps. Jako ciekawostkę dodam oficjalny zapis z umowy, że jeżeli Tula z jakiegoś konkretnego powodu (np. wyrośnie źle, charakter będzie mieć nie odpowiedni albo nie będzie dopuszczać kocurów/rujkować/zachodzić w ciążę) nie sprawdzi się w hodowli to hodowla ma obowiązek dać mi kolejną kotkę hodowlaną, po tych samych rodzicach lub (jeżeli to technicznie nie możliwe) z miotu wybranego przeze mnie

. Za to nie ukrywam, że pewnie jak pozbieram do kupy wszystkie niezbędności (kot, kasa i czas 
. Z propozycji znajomej nie skorzystałam (prędzej Tulkę wysterylizuję niż "oddam" ją takiemu paszkwilowi)
(AMY 

