Długa, smutna historia:
Jakieś ponad dwa lata temu pewna starsza kobieta (wówczas 80 letnia) znalazła na pdowórku przed swoim blokiem, w wykopanej dziurze pełnej piasku, pyłu i kurzy dwa malutkie kociaki - chłopca i dziewczynkę.
Wyciagnęła je stamtąd aż siwe od pyłu. Kociaki zabrała do siebie sąsiadka, która gdy tylko się kociakami nacieszyła wręczyła kobiecinie niby do przypilnowania przez 3 tygodnie i zapomniała o sprawie. Tym sposobem kobieta ma oba kotki u siebie od ponad 2 lat.
Jest bardzo schorowana. Ma 82 lata i sama potrzebuje opieki.
Kotki oczywiscie nie wykastrowane - przynosiły miot co rusz do domu. Ona nawet sił nie ma zeby żwirek samemu wnieść do domu, jak kucnie zeby oporządzic coś przy kotach, to nie moze wstać. Pewnego dnia aż zbladłam ze strachu, bo ją prez pół godziny z podłogi podnosiłam i nie mogłam sobie poradzić, aż się popłakała i ona i ja.
Pewnego dnia, różnymi zrządzeniami losu trafiliśmy na siebie. I obiecaliśmy pomóc tej dzielnej, ale nie dającej już sobie rady kobiecie pomóc.
Umówiliśmy sterylkę i kastrację. Niestety kocurka nie udało się złapać. Więc kotka poszła na pierwszy ogień. Zostala wysterylizowana, odwieziona do babci. Babcia zastosowała się pierwszego dnia do naszych wskazówek jak należy, ale w niedzielę po południu wypuściła kotkę na ogród.
Kotka wróciła we wtorek i babcia zadzwoniła, że wymiotuje od rana. Pojechałam po nią w te pędy. Łapałyśmy koteczke. To wtedy nie mogłam tej babci podnieść z podłogi. W końcu sie udało i zawiozłam koteczke do Dolwetu. Strasznie charczała (jak się potem okazało - juz od jakiegos czasu). Tam okazało się, ze prawdopodobnie koteczka ma zapalenie tchawicy. Leczono ją, a ponieważ nie było rezultatów - zmieniano antybiotyk, potem znowu i wreszcie okazało sie: koteczka ma astmę oskrzelową (!!) Zresztą prawdopodobnie jej brat -kocurek-również.
Ledwo oddycha, nie moze złapać pełnego oddechu, po sterydach podanych drogą wziewną - przechodzi jej.
Niestety koteczka wymaga codziennego podawania tych leków. Napewno przez jakiś czas, a być moze do końca życia (jej brat też, ale u niej było to bardziej nasilone).
82 letnia kobieta nie daje sobie z tym rady.
Po raz pierwszy czuję się w sytuacji bez wyjścia.
Gdyby ktoś chciał jakoś pomóc...