A Sierra i Ofelia oprócz mycia, to przytulają się do towarzyszek, śpią razem? Bo najbardziej to bym się cieszyła, gdyby chłopaki też się czulili do siebie. W tej chwili Groszek po wszystkie czułości przychodzi do mnie. Jak tylko siądę, szczególnie przy biurku do pracy, to od razu mam go na kolanach, a przytulać się do Ognika nie idzie.
Dzisiaj mnie Grosio trochę wystraszył, nie miał ochoty na śniadanie. Ale potem na szczęście drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja poszły.
Ofelia przytula się do mnie. Tylko. Mała Czarna by chciała, ale Ofelia traktuje ją jak to-małe-głupie-coś-co-duża-przyniosła-spod-śmietnika i co trzeba tolerować bo jest takie fajtłapowate że nawet nie da rady tego ukatrupić bo się nie umie bronić. Czasami, bardzo bardzo bardzo czasami, Czarnidełku uda się podejść ukradkiem i przytulić do śpiącej Ofelii. Zwykle zimą, jak jest chłodno to ciepłolubna Ofelia jakoś prędzej akceptuje mruczące ciepełko u swojego boku.
No biedne Czarnidełko. Bo ona by chciała. Pozostaje jej przytulać się do mnie - jak zasypiamy to Ofelia ciemka i ugniata po jednej stronie mojej ręki, a Carmen przytula się do drugiej strony ręki. Tak blisko, a tak daleko od siebie... Co prawda Czasami Czarnidełko zostanie wylizane po łepetynie, ale zaraz potem Ofelia idzie spać gdzie indziej. Wczoraj Ofelia lizała czarnidełkowe uszka, a Czarnidełko moją rękę...
Sierra to by chyba nawet chciała... ona ma w sobie takie pokłady matczyności... ale Tulka to się ogólnie przytulać nie lubi . Tula ogólnie Sierrę toleruje, może być to płowe coś w domu i tyle, ale wrażenia na niej nie robi . Tula woli mi potowarzyszyć, popatrzeć jak mięsko szykuję, nadstawić puchaty zadek do drapanek .
Dodam, że to ta tolerowana od biedy Sierra była pierwsza w domu .
No w sumie, może niepotrzebnie się na tych czułościach skupiam. Skoro chłopaki preferują rozwałkę, to trudno.
Ale ogólnie postępy czynimy. Masaże idą dobrze. W tym tygodniu Groszkowi pazury obcięłam przy okazji masażu, ani drgnął. Coraz lepiej mu wychodzi aportowanie. Groszek przynosi wędkę do rąk i to w różnych pomieszczeniach. Chyba zrozumiał, że wędkę się wymienia na smaczek.
Ognik niestety nie chce aportować, za to jest mistrzem maty. Groszkowi nie chce się męczyć, woli się obejść smakiem, jeśli to tylko chrupki. Woli mokre od suchego. No chyba, że chodzi o smaczki, wtedy się wysila. Widać jednak wyraźnie, że nie zrozumiał jeszcze tego, że trzeba sobie łapką wygarnąć smaczek, częściej próbuje pyszczek wciskać w matę, a to się nie udaje.
No i jedzenie mięsa też coraz lepiej idzie. Ognik zjadł ostatnio skrzydełko w 20 minut. Został kawałek jednej kostki. Groszek się bardziej specjalizuje w wołowinie. Daje radę sporym kawałkom.
Sierra pisze:A tak ogólnie z doświadczenia przykociego... jak Ci się taka mata sprawdza? Zwłaszcza przy takich małych maluchach?
Matę mam pierwszy raz. Kupiłam na polecenie ryśki. Myślę, że jest bardzo dobra. Na pewno kilkakrotnie wydłuża czas jedzenia chrupek. No i zaangażowanie i zaaferowanie u Ognika są widoczne. A to własnie chodzi, żeby kot miał satysfakcję ze zdobycia jedzenia.
Wydłużanie czasu jedzenia mnie nie interesuje... bardziej myślę o demolce, jaką mogą mi kociaki w domu zrobić (rok temu 2 maluchy dowaliły mi mocniej niż miot 6 "normalnych" kociaków). Zastanawiam się czy taka mata nie zajęłaby ciekawskiej dzieciarni chociaż na trochę
U nas się nie jada "skrzydełek" albo "wołowiny"... u nas się jada całe kurczaki . Dziewczyny są whole prey, więc i dzieciarnia będzie na whole prey. Suche Ziwipeak u nas co najwyżej za przysmaczki robi .
Sierra pisze:U nas się nie jada "skrzydełek" albo "wołowiny"... u nas się jada całe kurczaki . Dziewczyny są whole prey, więc i dzieciarnia będzie na whole prey. Suche Ziwipeak u nas co najwyżej za przysmaczki robi .
Ok. Rozumiem. W takim razie mata na długo twoich kotów nie zajmie. Kilka przysmaczków kotki w mig zjedzą. Najtrudniejsze do opanowanie są te dzbanki. Ja daję Ognikowi cały suchy posiłek i wtedy trochę to trwa.
A da się tą matę pod prysznic wsadzić i umyć? Bo w sumie... i tak czekają mnie mysie flaczki rozsmarowane po całym mieszkaniu... to może pokroiłabym taką myszkę czy innego kurczaczka w kosteczkę i wsadziła w matę?
Sierra pisze:A da się tą matę pod prysznic wsadzić i umyć? Bo w sumie... i tak czekają mnie mysie flaczki rozsmarowane po całym mieszkaniu... to może pokroiłabym taką myszkę czy innego kurczaczka w kosteczkę i wsadziła w matę?
Można ją myć, nawet w zmywarce. Ale wydaje mi się, że kawałki myszek będzie z tej maty łatwo wyciągać. Kot to zahaczy pazurem i już. Chrupki się ślizgają. Trudno je jednym ruchem łapki wyciągnąć. Trzeba kombinować i przesuwać, żeby wypadły.