


Desperacko potrzebny będzie TDT na ok 2 tygodnie od 20 sierpnia, poniżej wyjaśniam o co chodzi.
Działkowa. Pierwszy raz zobaczyliśmy ją ok 2 tygodnie temu, wychudzonego szkieletorka, łaszącego się i proszącego o jedzenie.
Wczoraj udało mi się ją złapać i zawieźć do weterynarza.
Dostała na imię Azalia.
Kotka jest masakrycznie chuda, wygląda jak kilkumiesięczny kociak, a po kilku róznych probach diagnozy stanęło na tym, że najprawdopodobniej nosi obumarłe płody w macicy. Wczesniej dr myślała że kostki widoczne na RTG to moze skrzydło ptaka, ale chyba jednak nie... W tym tygodniu będzie wetka lepiej znająca się na diagnostyce obrazowej i ma jeszcze się temu przyjrzeć.
Tak czy owak, bez zabiegu się nie obejdzie.
Azalia ma anemię, ale retikulocyty pokazują że organizm walczy. Testy ujemne.
Jesli kicia przeżyje zabieg, konieczne będzie jej przechowanie i zaopiekowanie.
Ja naprawdę nie mogę, bo nie mam gdzie jej izolować (łazienka nie wchodzi w grę, bo muszą tam stać kuwety dla 16-letniego Frania, ktory sika na stojąco, nie postawię ich w pokoju, muszą być na kafelkach i nie w przejsciu). Do tego Franio na starość jest coraz bardziej neurotyczny, po ostatniej zmianie przez 2 miesiące sikał na meble (na blat kuchenny, na mikrofale, na komodę...) - mimo ze zdrowy, po prostu tak się zestresował. Mój czwarty (najmłodszy) kot, Tinek, też daje mu się we znaki i Franio to przeżywa. Jest w takim wieku że mu nie zgotuję takiego stresu. Nie dam jej w takich warunkach rady wziąć na więcej niż 1 dzien a i to mocno niewskazane.
Azalia będzie musiała opuścić lecznicę w czwartek 20 sierpnia.
Może po rekonwalescencji wrócić na działki, tam kotom jest w miarę ok, są dokarmiane. (no chyba że cudem ktos ją adoptuje). Ale zabieg poważny, wiec musi po nim być w domu.
Bardzo, bardzo proszę, może znajdzie się dobra dusza...
Kotka jest w Warszawie, pod opieką lecznicy Canfelis . Za wydatki TDT (karma, żwirek) mogę zapłacić albo się dołożyć, wydatki medyczne pokrywam ja w całości.