Straszny dzień dzisiaj, upał nie do wytrzymania. Byłam u moich bezdomniaczków. Jadzia dzisiaj była jakby w lepszej formie, ładnie jadła, chociaż niezbyt dużo. Zdecydowanie lepiej wygląda. Nie wzięłam aparatu, może jutro ją obfocę.
Pod podłogą coś się posiliło, ale chyba bardzo głodne nie było, bo zostało sporo karmy. Ktoś znowu zostawił 800g puszkę kitekata, może wczoraj wieczorem, bo wszystko zniknęło. Była Lila, sporo zjadła. Pojawiło się też moje Sreberko

Jest chudziutka, ale koty o tej porze takie są. Prawie położyłam się na ziemi, żeby zobaczyć, czy nie ma wyciągniętych sutków, ale nic nie widziałam. Lila na Sreberko nasyczała

, Sreberko uciekło, musiałam zanieść miskę dużo dalej. Ładnie zjadła i sobie poszła. Nie wiem, dlaczego kocia mama ją zaatakowała, teraz Lila ją obsyczała, wcześniej tak nie było. O co chodzi? Zazdroszczą jej urody?

Dałaby się złapać i byłby święty spokój.
Zaraz Wituś dostanie tolfedinę. Pomaga mu, ale już nie mogę doczekać się wtorku i badań. Niech wreszcie się wszystko wyjaśni. Ma być leczona przyczyna, a nie sam objaw. To kocie dziecko wciąż się bawi, wywala brzuszek do miziania, takiego słodkiego kota to chyba nie miałam. Nadia z kotami żyje w zgodzie, ale potrafi pokazać pazurki. Kocury darzą ją szacunkiem i schodzą z drogi. Dobre mam te koty, naprawdę. Nadia nie jest wymagającą kotką. Nie grymasi przy jedzeniu, wzorowo korzysta z kuwetki, niczego nie zrzuca, nie drapie mebli. Jest taka raczej parterowa, ewentualnie wskoczy na fotel albo krzesło w kuchni i tyle. Na parapecie nie leży, woli balkon i praktycznie z niego nie schodzi. Nie bawi się sama, jak Wituś, ale lubi, kiedy pomajtam jej wędką, czasem tylko zainteresuje się jakąś myszką. Myślę, że ona wciąż odpoczywa. Nie miała łatwego życia, potem zachorowała. Witusia już nie karmi, kociak jest bezpieczny, Nadia może odpoczywać.