Żałuję, ale zdecydowałam, że będę szukała dla Dyzi innego domu

Długo rozważałam wszystkie wiadomości, by podjąć właściwą decyzję. Od pewnych osób dostałam określone informacje, które przeważyły na nie. Chociaż chyba i bez tych informacji, jednak bym się nie zdecydowała.
Nie wierzę bowiem, że jeden kot byłby w domu wychodzący, a drugi, który tez by chciał wychodzić,jakimś cudem zostawałby w domu. Poza tym w domu Narni jest drugi kot, niewykastrowany. Dyzia ma mieć swoją operację około 3-4 miesiąca. Możliwe, ze nie będzie jej można od razu wysterylizować, bo to druga operacja pod narkozą. Najpewniej więc będzie miała rujkę i kot Narni, by ja pokrył. Poza tym ja zawsze wychwytuje sposób w jaki ludzie mówia o swoich zwierzetach i nie dostrzeglam ani odrobiny czulosci w opowiadaniach Narni o jej kocie.
Po prostu czuje,ze to nie to. Przykro mi. Wierze, Narniu, ze dasz domek jakiejs kociej bidzie ratujac jej w ten sposob zycie. I trzymam za to mocno kciuki.
Adopcja Dyzi jest wiec wciaz sprawa otwarta.

Przepraszam, za koncowke mojego posta, ale wysiadly mi polskie litery
