ostatnio przyszedł do niego patrol - takie dwa w jednym- straz rybacka i polismeni
dostał wykład o zakazach, nakazach i obowiązkach
dzwoni do mnie i wyjasnia - przeciez ja zawsze sam jestem na łowisku, i co? ryby zarażę? a może one mnie?
w końcu stwierdził - ta jak one mnie albo ja je, to się poswięcę i je usmażę

w sumie ma rację
czy w tą, czy w tamtą on i tak je zje
