
Oj, się działo... nie byłoby problemu, gdyby - jak zwykle - odgłosy fajerwerków dobiegały z daleka. Wtedy starsze koty siedziałyby na oknie patrząc, co się dzieje, a Bezia pewnie trochę by się bała, ale... niespodzianka, jakaś grupa sobie urządziła pokaz fajerwerków na naszej ulicy... Tak to jeszcze u nas nie było! Same fajerwerki to też byłby jeszcze pikuś, ale były tez takie jakieś hukowe rzeczy i coś typu świece dymne, oj... nawet ja podskakiwałam momentami! Bezia się biedaczka przestraszyła, a starsze też się nieco niepewnie czuły.
Ale na śniadanie się stawiły wszystkie
