Jest koło pierwszej w nocy, zerknęłam w ogłoszenie niejako na zakończenie dnia. Myślę, że obecny stan mojego umysłu niewiele odbiega od takiego, w jakim chętni do adopcji przeglądają ogłoszenia. Oni nie mają czasu/chęci czytać wszystkiego, ja nie mam siły (chociaż przeczytałam, więc jestem krok dalej niż powszechny ogół).
Będzie nieco szorstko, wybacz Blue

Drugie zdanie i już o chorobie. W tym momencie przestałabym czytać. Po co adoptować chorego kota, skoro można mieć dziesięć podobnych a zdrowych? Ogłoszenie ma "sprzedać" tego konkretnego kota. Ma udowodnić, że właśnie na tego kota czekał czytający.
Trzecie zdanie mówi o tym, że jeśli zapomni się kotu podać leki, to ten niechybnie umrze. Uciekać!
Kolejne zdania to historia Misia. Jeśli chcę (pomimo groźnego początku) poczytać o Rysiu, to nie planuję czytać o Misiu. Chyba że byłyby dwa razem w obowiązkowym pakiecie. W innej sytuacji - to czysta beletrystyka, na którą typowy Kowalski nie ma czasu.
Jeśli jest możliwość podmienienia zdjęcia z kołnierzem na jakieś bez, albo zdjęcia kołnierza na chwilę i zrobienia szybkiej sesji fotograficznej, to bym tak zrobiła a z treści usunęła informację. Kołnierz może odstraszać.
Nie wiem jak inni, ale gdybym na koniec tak obszernego ogłoszenia przeczytała, że jeszcze czeka mnie omawianie czegoś przy kawie, to zaczęłabym się zastanawiać, o co tu tak naprawdę chodzi. Coś jeszcze kotu dolega? Czy oprócz podstawowej opieki oraz leczenia super hiper rzadkiej choroby pozostaje cokolwiek jeszcze? Wiadomo, że na wizycie przedadopcyjnej wszystko zostanie omówione, nie pisałabym, że jakaś tajemnicza "reszta" zostanie obgadana. Może nawet w wersji po edycji bym tego nie zamieszczała.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą zwracam uwagę, ale to już tak trochę na marginesie. Niestety ogłoszenie zawiera sporo błędów. Olbrzymia większość ludzi nawet ich nie wychwyci, więc to nie problem. Informuję dla porządku.Skrócić całość,
wyeksponować zalety Rysia (jest ich sporo, dobrze się je czyta, niech będą na początku), a informację o leczeniu zawrzeć bardzo krótko. Może na zakończenie, wśród wymagań (coś w stylu: "Rysiowi trzeba podawać jedną tabletkę leku xyz na dzień. Kot go grzecznie przyjmuje, więc nie ma z tym problemu, trzeba jednak pamiętać to robić"). Wymagań i tak nikt nie czyta, więc jeśli nie przeczyta o chorobie, to nawet lepiej. Gdyby chętny dobrze rokował w rozmowie telefonicznej, to wtedy wrócisz do tematu na spotkaniu. Bo - jak to już wyżej wspomniano - jeśli przestraszysz na początku chorobą, to nawet dobry domek się wycofa, a jeśli wpierw pomożesz się zakochać w Rysiu, to łatwiej będzie przejść do rozmowy o zagrożeniu życia. (Pół-żartem a pół-serio: dwoje nieznajomych ludzi nie przedstawia się sobie: "mam tętniaka, ale pod ścisłą kontrolą lekarską, poza tym śmierdzą mi stopy i zgrzytam zębami". Do tak intymnych wyznań o ważnych sprawach przechodzi się w następnym etapie znajomości

)