MalgWroclaw pisze:Za Wedelka potrzymam.
Przyda się bardzo.
Jestem zgaszona po wczorajszej wizycie u weta. Jak on przetrwał? Ileż on bólu znosił i znosi?
Byłam wczoraj u wetki z nim. Przegląd po przeglądzie.

Rozmawiałam, oglądałam rentgeny i jest mi źle. Mały ma stan zapalny paszczy ciągle i ciągle. Na pewno czeka go sanacja pozostałych zęboli. Nie pamiętam fachowego terminu ale kość w dziąsłach ma olbrzymi stan zapalny i trzeba wkroczyć z antybiotykiem silniejszym. Na razie bierze Synolux by nic mu się nie przypałętało po grzebaniu w paszczęce i pobraniu wycinka. Poczekamy ze wszystkim aż hispatologia przyśle wyniki.
RTG nogi wykazał olbrzymi uraz. BożeTyMój każdy krok musi być dla niego torturą. Asia-wetka mówiła ,że nie dało rady płasko go położyć do fotek tak blokowana była noga. Bała się naciskać by coś tam nie trzasło. Zdjęcia wykazały olbrzymi uraz. Nie wiem na czym noga z biodrem się trzyma. Prawie pod kątem 90' się zrosło. Pełno odprysków w około urazu. Z czasem trzeba pomyśleć by było o ich usunięciu bo potrafią zdegenerować się na tzw martwiaki (jeśli dobrze pamiętam nazwę). Ale to nie teraz.
Jelita mają złą pracę. Odbija się to zaleganiem pokarmu w nich. Kał i mocz nie jest wydalany prawidłowo. Ogon częściowo bezwładny. On go nie unosi tak jak "normalny" kot. Musiał nieźle dostać. USG zrobione jakiś czas temu już
wspominało o tym. RTG potwierdził. USG wykazało także guza na śledzionie. Nie podejmę teraz decyzji o jej usunięciu. Bo narośli nie wycina się. Tylko usuwa cały organ. Poczekamy więc . Zrobię kolejne badanie USG za jakiś czas. Czy nie rośnie. Wedzik jest słaby bardzo i umęczony. Nic co nie wymaga natychmiastowej interwencji poczeka. Ostatnią narkozę bardzo, bardzo źle zniósł. Aż obie byłyśmy zdziwione. Janusz nie mógł darować sobie gadania i wczoraj w gabinecie zrobił powtórkę.
Wedulek przytył i waży 4100. Przytył deczko. Na stole lecznicowym to pokorny i współpracujący kot. Bardzo grzeczny. Wetka zauważyła ,że lepiej wygląda. Choć jego aparycja jeszcze zostawia wiele do życzenia.
Myślę, że on żyje w bólu. Pomijam paszczę ale mówię tutaj "o reszcie". Aż mi smutno i paskudnie ,że o tym nie pomyślałam. Dlaczego tak myślę? Dostał Wedelek teraz przeciw bólowe. Wcześniej przestałam kuć bo wiadomo nery i reszta. Ale teraz poważnie zastanowię się co jest ważniejsze. Od weta przywiozłam innego kota. Chętnie przemieszczał się. Zagadywał. Przeszedł po pokojach. Nawet nie myślał o powrocie pod fotelkowe posłanko. Gdy przysiadł położyłam się obok niego głaszcząc po główce. Gdy przestałam i chciałam się podnieść to... Wedelik też usiadł i zaczepił mnie łapką bym dalej miziała koteczka. Wypinał tyłeczek, podgryzał z miłością... Kokosił się. W którymś momencie... wywalił mi brzusiek do głaskania.
Zamknij buzię usłyszałam głos Janusza. I uświadomiłam sobie ,że głaszcząc go po tym brzuszku mam otwarte różane usteczka z wlotem jak gołębnik. A dolna szczęka zębami o włos dywanu zaczepia. Pozbierałam się jakoś. Nadal pieszczochowaliśmy się. Wedulek naumiał się też gadać. Choć to pewnie już umiał tylko teraz ma coś do powiedzenia. Myślę ,że on sam był zdziwiony jak fajnie było. Wedzik ,mój dzielny kocik. Tyle jeszcze przed nim. Przed nami. Powolutku kota ogarniemy. Mam taką nadzieję.
Kocurek noc przespał na parapetowym posłanku. Nad ciepłym kaloryferem. A rano siedział w drzwiach pokoju czekając na śniadanie.