Taka sytuacja.
W mojej wsi są klimaty bardzo prozwierzęce. Jest stowarzyszenie, wiele osób reaguje na błąkające się zwierzaki i zabezpiecza, a następnie potem wspólnie kombinujemy im dom. Pisałam kiedyś o kiermaszu na operację psiaka ze złamaną łapą (nawiasem mówiąc Koks już dawno po operacji bryka sobie na czterech łapkach). Oczywiście jest i temat sterylek. Moja bardzo bliska koleżanka i sąsiadka została nawet kociarą, ma w domu swoje wa własne i dokarmia ze swoją sąsiadką armię dochodzących. Przy okazji koty są łapane i sterylizowane.
Swoje kotki Marta ma z odzysku. Jedna się błąkała jako małe kocię, a drugiej chcieli się pozbyć poprzedni opiekunowie z jakiegoś mniej lub bardziej kretyńskiego powodu. Pierwszą kotkę Marta sterylizowała sama, drugą dostała już po sterylce, z zabiegiem wpisanym do książeczki zdrowia.
Tyle tytułem wstępu. Jak dotąd, przyznacie, raczej nuda, nic ciekawego.
Otóż druga kotka Marty jest w zaawansowanej ciąży
Tak podejrzewamy, bo ma wielki brzuch, który urósł jej w bardzo krótkim czasie. I wygląda ewidentnie jak w wysokiej ciąży.
Otóż jeśli okaże się, że kotka naprawdę jest w ciąży, dorwiemy tego konowała i urządzimy mu jesień średniowiecza.
Dodam tylko, żeby dopełnić obraz, że Marta jest prawie tak asertywna jak ja