

Ja sobie tu czasami piszę dla relaksu, bo i odreagować trzeba, ale jest bardzo trudno. Moje dziewczynki się starzeją, zaczynają chorować, wymagają troskliwszej opieki i uważniejszej obserwacji. One były zawsze, są i będą najważniejsze. Jak tu dzielić trudno emocje i czas, nie wspominając o funduszach? I skąd siły na to stado? Pasio, Brat i Mama to koty trudne. Bo są nierozdzielne, Mama dzika, Brat czasem chorujący a Paś urodą nie grzeszy


A i takie tam gaworzenie nocą, spać trzeba.
Najbardziej boli mnie to, że moje dziewczynki straciły ogród. Ich od kilkunastu lat ogród. Już nie wychodzą. Boją się. Siedzą na schodach i w popłochu uciekają do domu, gdy zbliży się Brat, w którym już zero agresji. Czitusię wynoszę w koszyku na dach Hiltona, bo sama boi się przebiegnąć przez ogród.
Nie tak miała wyglądać ich starość

Edit: środa rano:
A to wypłosz Mami, rano na schodach tarasu. Kulka jest puchata już.


Nie moje w ogrodzie, moje pochowane w domu...
Przyszły chłopaki i już zaległy na z góry upatrzonym miejscu


My sobie tutaj cichutko pośpimy, tam jest zimno i pochmurno, będziemy grzeczni...
Brat jeszcze przytomny, ale po minucie...trzy, czte....ry i...

spanie symultaniczne, oddech równy, bok w bok, tył w tył...

Zmiana pozycji, ale dalej jak w lustrzanym odbiciu

Ja za godzinę do pracy, wrócę przed szóstą. I co z nimi zrobić?
