Bastet pisze:Co ja Wam zrobię...już sześciu chłopców było i ani jednej dziewczynki. Bunt natury???
ja małych miałam więcej kocurków niz kotek
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Bastet pisze:Co ja Wam zrobię...już sześciu chłopców było i ani jednej dziewczynki. Bunt natury???
ewkkrem pisze:MaryLux pisze:Bastet pisze:Co ja Wam zrobię...już sześciu chłopców było i ani jednej dziewczynki. Bunt natury???
Następnym razem będą cztery dziewczynki!
Albo sześć![]()
Drops.
mimbla64 pisze:Super to ostatnie zdjęcie, wygląda na to, że matka też miała ciężki dzień i padła.![]()
Panowie trzej do schrupania, oby się dobrze chowali.
ASK@ pisze:O tym jak ważna jest przytulanka dowiedziałam się nie będąc jeszcze kociarą. Janusz przytargał malunią jamniczkę. Z 5-6 tygodnimiałą.Ulitował sięfrajer i ostatnie dziecko na bazarze kupił. Facet wmówił mu ,że długowłose będzieAle nie o tym miałam pisać. Mała była za mała (teraz to wiem) i strasznie płakała.W akcie desperacji wpuściłam ją do wyra. Wiem, błąd. Ale to nie pomogło. Do wyra trafiła więc córki zabawka. Wielki, pluszowy miś. Którego Danka się bała, bo był większy od niej. Luni to nie zawadziło i ukochała żółtego brzydala miłością bezwzględną. Luni rosła. Uważałą ,że nasze wyrko zawsze było jej a my jesteśmy balastem. Co wieczór szła spać ...ciągnąc za sobą MatkęMisiowąŻółtą. Wskakiwała na wersalkę i pocąc się niemożebnie, klnąc też nieprzerwanie, wciągała na nią MMŻ. Układała pluszaka na poduszce. Lizała nosek. I utulona pluszowymi ramionami usypiała. Dla nas miejsca nie było. Próby usunięcia kończyły się próbami... zagryzienia nas.
Miś był wielki!!!! A ona malusia. Ale NIGDY nie poszła spać gdy był daleko. Wyobraźcie sobie jak go przez korytarz i pokoje ciągała.Warczała na niemotę okrutnie bo ciążki był.
Jak stałam się kociarą, nasz pierwszy kot dostał osobistego pluszaka. By miał się do kogo tulić. Ale on wybrał Lusię. Lusia zaś jego zabawkę.Potem już każdy nowy kot, miot... otrzymywał osobiste tulanki.
Sorki za wtręt
Bastet pisze:ASK@ pisze:O tym jak ważna jest przytulanka dowiedziałam się nie będąc jeszcze kociarą. Janusz przytargał malunią jamniczkę. Z 5-6 tygodnimiałą.Ulitował sięfrajer i ostatnie dziecko na bazarze kupił. Facet wmówił mu ,że długowłose będzieAle nie o tym miałam pisać. Mała była za mała (teraz to wiem) i strasznie płakała.W akcie desperacji wpuściłam ją do wyra. Wiem, błąd. Ale to nie pomogło. Do wyra trafiła więc córki zabawka. Wielki, pluszowy miś. Którego Danka się bała, bo był większy od niej. Luni to nie zawadziło i ukochała żółtego brzydala miłością bezwzględną. Luni rosła. Uważałą ,że nasze wyrko zawsze było jej a my jesteśmy balastem. Co wieczór szła spać ...ciągnąc za sobą MatkęMisiowąŻółtą. Wskakiwała na wersalkę i pocąc się niemożebnie, klnąc też nieprzerwanie, wciągała na nią MMŻ. Układała pluszaka na poduszce. Lizała nosek. I utulona pluszowymi ramionami usypiała. Dla nas miejsca nie było. Próby usunięcia kończyły się próbami... zagryzienia nas.
Miś był wielki!!!! A ona malusia. Ale NIGDY nie poszła spać gdy był daleko. Wyobraźcie sobie jak go przez korytarz i pokoje ciągała.Warczała na niemotę okrutnie bo ciążki był.
Jak stałam się kociarą, nasz pierwszy kot dostał osobistego pluszaka. By miał się do kogo tulić. Ale on wybrał Lusię. Lusia zaś jego zabawkę.Potem już każdy nowy kot, miot... otrzymywał osobiste tulanki.
Sorki za wtręt
Asiu, cudna i rozczulająca historia! Lusia była bardzo mądrym psiakiemWyobraziłam ją sobie, targającą wielkiego miśka do łóżka, sapiącą z wysiłku..
I Was na krawędzi tegoż łóżka śpiących, żeby tylko piesek miał swoją przytulankę... Cudowne!
Więcej wtrętów poproszę
A tu błogość po śniadanku... Ale co on tą łapką chce powiedzieć, to nie wiem...Kociaki rosną!
Bastet pisze:
ASK@ pisze:O tym jak ważna jest przytulanka dowiedziałam się nie będąc jeszcze kociarą. Janusz przytargał malunią jamniczkę. Z 5-6 tygodnimiałą.Ulitował sięfrajer i ostatnie dziecko na bazarze kupił. Facet wmówił mu ,że długowłose będzieAle nie o tym miałam pisać. Mała była za mała (teraz to wiem) i strasznie płakała.W akcie desperacji wpuściłam ją do wyra. Wiem, błąd. Ale to nie pomogło. Do wyra trafiła więc córki zabawka. Wielki, pluszowy miś. Którego Danka się bała, bo był większy od niej. Luni to nie zawadziło i ukochała żółtego brzydala miłością bezwzględną. Luni rosła. Uważałą ,że nasze wyrko zawsze było jej a my jesteśmy balastem. Co wieczór szła spać ...ciągnąc za sobą MatkęMisiowąŻółtą. Wskakiwała na wersalkę i pocąc się niemożebnie, klnąc też nieprzerwanie, wciągała na nią MMŻ. Układała pluszaka na poduszce. Lizała nosek. I utulona pluszowymi ramionami usypiała. Dla nas miejsca nie było. Próby usunięcia kończyły się próbami... zagryzienia nas.
Miś był wielki!!!! A ona malusia. Ale NIGDY nie poszła spać gdy był daleko. Wyobraźcie sobie jak go przez korytarz i pokoje ciągała.Warczała na niemotę okrutnie bo ciążki był.
Jak stałam się kociarą, nasz pierwszy kot dostał osobistego pluszaka. By miał się do kogo tulić. Ale on wybrał Lusię. Lusia zaś jego zabawkę.Potem już każdy nowy kot, miot... otrzymywał osobiste tulanki.
Sorki za wtręt
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 55 gości