Zimno co prawda nie było, ale jak dla mnie upału też nie było. Fionka prawdopodobnie uznała że ciotce należy pokazać tylko kawałek kota, bo smaczków nie przyniosła
Karamba gnała przez mieszkanie a za nią chłopaki bo zeskakujac ze skrzyni zaplatala się w smycze psie i rumor był okrutny. To rano. Teraz Pysia płakała sliniac się i dysząc. Po chwili głaskania wszystko ok, śpi. Jak te zwierzęta potrafią człowieka nastraszyć ..
W lapku umarł dysk - mam wymieniony, kumpel będzie się starał wydobyć z tego zdechłego ile się da rzeczy moich. Psy i koty żyją - Kaja znów obsmyczona co nieco z włosia (przy okazji usuwania rzepów i syfu na pyszczku, którego nie da sobie umyć.
Mielismy dzis mały kryzys kupowy - otóż wczoraj Pysia uwaliła kupę na swojej półce na łóżku. Sprzątnęłam, nie przejmowałam się w sumie, a potem zjadła tylko połowę wieczornej porcji puszki - co było podejrzane (bo generalnie to ona jak koza z bajki - zje i patrzy smutnie "Nic nie jadłam gospodarzu"). Dziś płakała i zwiała z kuwety przy próbie zrobienia kupy, więc pojechałyśmy do weta. Kamienie kałowe - widać dobre puszki + mięsko co prawda poprawiły zapach efektów, ale niestety zbyt zagęściły treść... Bo jak dostawała suche "wypadkowo" to mimo zamkniętych drzwi było czuć jak odwiedziła kuwetę. Leki rozluźniające zapodane, lewatywa - na efekty nie trzeba bylo czekać. Poszło badanie krwi, kroplówka pójdzie w nocy bo przed pracą nie zdążyłam - powinno być dobrze. Ale co się nadenerwowalam to moje .
Wczoraj w nocy kroplówka (kupa była i w kuwecie), dziś kolejna do południa - ale nie jest rewelacyjnie, choć brzuch miękki już, a i to, co z kota wyszło miękkie. zjadła dość chętnie, ale nadal się martwię, bo nie wygląda za dobrze . O kciuki prosimy. Reszta ma się nieźle, choć Hesiowi bardzo nie pasują skrócone spacery (przez te kroplówki nie wyrabiam trochę + moje jelita nie lubią stresu). Kai wręcz przeciwnie.