Dzisiaj taki dość ciepły dzień, nie ma upału, jest fajnie. Podjechałam pod hutę i nakarmiłam Jadzię. Bardzo dużo czasu z nią spędziłam, bo ona je powolutku, w dodatku boi się os wręcz panicznie. Musiałam cały czas przestawiać miseczki. Miała dużo mięsa, wołowinę i wieprzowinę , a także saszetkę. Myślę, że się najadła. Trochę deszczu wystarczyło, aby trawa zaczęła być koloru trawy
Jadzia po posiłku
Potem byłam u Kulek. Zobaczyłam to małe.
Na zdjęciach tego nie widać, ale to jest tak chude jak deska
Podobnie rodzeństwo. Nie przeżyją chyba zimy, jeśli będą takie zabiedzone. Ale po kolei.Małe się bało podejść, zjawił się jednak czarny chudy kocurek( chyba), już mi znany. Bardzo smakowało mu surowe mięso, jadł łapczywie. Małe podeszło i tatuś mu ustąpił miejsca, małe się o niego ocierało. Też mu smakowało surowe mięso.
W czerwonej misce dałam Animondę Carny. Czarny kocurek jadł chętnie. Obok była jakaś inna karma, ale chyba niezbyt dobra.
Potem w trawie zobaczyłam kolejne małe, równie chude
I koło samochodu kolejne
Reasumując, był dzisiaj czarny kocur, trójka małych, białej mamusi nie widziałam. Podjadę tam jutro, o ile nie będzie ulewy. Aha, ktoś zostawia miskę z mlekiem. Boję się, że mleko małym szkodzi, może dlatego są takie chude?










Była Jadzia, podjadła sobie, mam nadzieję, że i jutro się pojawi.