Ostatnie fotki Czekoladowego Pierniczka. Niedziela, wczesne popołudnie.
Dostała cieplunią kroplówkę i wyciągnęła się z przyjemnością.
Zasnęła. Widać było ,że śpi.
Ostatnio siedziała z noskiem opartym o podłogę, skulona jak chlebaczek.
Z oczkami na czuja.
Kroplówki potrafią czynić cuda.
Dawać nadzieję.
Dlaczego Czekoladowy Pierniczek?
Była słodką koteczką. Drobniusią i zgrabniutką.
Rozmruczaną. Tulaśną.
Z odrobiną ostrego cynamonu bo była spryciarą.
Ona nauczyła się wychodzić z pokoju.
Ona nauczyła brata, że ludź jest fajny.
A noski noski są przefajne.
Szczególnie wtedy gdy uda się uszczypnąć moją kichawę.
Ozdobiona serpentynkami lukru bo była ruchliwa jak sprężynka.
Miała też deczko pieprzu. Potrafiła nieźle opitalać mnie gdy za wolno szłam ich wypuścić.
Posypana była górą cukru, bo była słodyczą wielką.
A jej futerko miało czekoladowy połysk.


Kiedyś tam, za Żuczkowych czasów napisałam ten "wiersz" po utuleniu Żuczka w ostatnią drogę.
Ileż razy oddaje on moje odczucia.
Przy Pierniczku szczególnie.
Była u nas 5 tygodni.
W tym trzy walki o jej zdrowie.
Gdy Żuk odszedł
Na dnie mojego oka
połyskliwa łza wezbrała
wyrwała się na wolność
po policzku spływała
niecierpliwie ręką
zetrzeć ją chciałam
lecz w połowie gestu
palce swe wstrzymałam
Pierwsza łza
to koralik smutku mojego
co ciągle zadaje pytanie
dlaczego, dlaczego?
dlaczego mnie to spotkało
ten ból i cierpienie
dlaczego dając miłość
niczego nie zmienię
Druga łza
co ręce moje zmoczyła
przypomina o winie
bo winna byłam
ręce moje głaskały
dając ukojenie
ale i ból zadawały…
już tego nie zmienię
Trzecia łza,
czwarta, piąta…
kolejna z oczu się toczy
jak wilgotny różaniec
jak paciorki zdziwienia
bo zmierzch znów nastaje
bo dzień znów się obudził
a Jego już ze mną
nie ma
ASK@