Wczoraj miałam zamawiać pasty o tym smaku, który Sabcia aktualnie uważa za jedynie nadający się do jedzenia. Nie zamówiłam i całe szczęście, bo wczoraj Sabcia zjadła jedną pastę i wiecej nie chciała. Denerwowałam się, bo jeśli nie pasty, to co? Zaczęłam otwierać jej saszetki i troche z nich polizała - winstona w sosie jogurtowym i w galaretce, mus gourmeda, a najwiecej zjadła gourmeda perle - oczywiście nie kawalki, tylko wyciśnięty sosik

Aha, i jeszcze próbowała jeść suche chrupki, dużo nie mogła, ale próbowała. W sumie trochę zjadla. Tylko że takie jedzenie jest strasznie nieekonomiczne, bo z otwartej saszetki Sabcia zjada odrobinę, a reszta? Zjadają inne koty, ale Sabcia je o nietypowych porach, kiedy reszta jest już po śniadaniu. Wynoszę zewnętrznym, chociaż mogłyby jeść tańsze saszetki.

A, i jeszcze Sabcia życzy sobie każdą saszetkę na oddzielnym talerzyku

I saszetka musi być świeżo otwarta, jak postoi na talerzyku, to już jest beee.