ASK@ pisze:Miałam nadzieję, że odstąpiono od tego krowiego mleka! Jest ono zabójcze dla kociąt. [...] Kot nie trawi laktozy [...]
Z całym szacunkiem, ale plagą - pożytecznego skądinąd forum miau - jest
tendencja do przemawiania z pozycji jedynie słusznej wyroczni. To potrafi zniechęcić.
Mam mnóstwo lat i zdarzyło mi się odchowywać skutecznie kocie oseski w czasach, kiedy nie było convy, espumisanu, dostępu do koziego mleka. Przeżyły
wszystkie na mleku krowim z masłem (mleko kotki zawiera tłuszczu znacząco więcej, niż jest go w mleku krowim) lub mieszankach dla niemowląt oraz mięsie, kiedy były nieco starsze. Były zdrowe i dorodne.
Teraz jest dużo ułatwień, ale to nie znaczy, że stosowanie tych starszych sposobów jest celowym działaniem, prowadzącym do unicestwienia kocięcia, które będzie konać w mękach.
Z laktozą to też nie do końca prawda - zdolność do trawienia laktozy koty (jak i pozostałe ssaki) tracą po wyjściu z okresu karmienia piersią, po przejściu na pokarm niemleczny. To jest zaprogramowane genetycznie i proces dezaktywacji produkcji laktazy (enzymu odpowiedzialnego za trawienie laktozy) przebiega stopniowo. Zaczyna się ok. 8-12 tygodnia życia kota. Owszem, zdarzają się (rzadko) osobniki z wrodzonym defektem: nietolerancją laktozy, ale nie stanowi to normy, a raczej odchylenie od niej. I wtedy mleko kotki też szkodzi!
Tak więc nie jest żadną zbrodnią karmienie małego kotka mlekiem krowim, chociaż na pewno lepsze - bardziej racjonalne - jest oczywiście karmienie mlekiem kozim, które laktozy zawiera mniej w porównaniu do krowiego (zbliża się do poziomu, jaki występuje w mleku kotki), ale tłuszczu zawiera już dużo mniej - stąd konieczność uzupełniania go.
To tyle, tytułem wyjaśnienia. I zapewniam, że wiem, co piszę. Gałąź wiedzy, dotycząca mechanizmów żywienia, nie jest mi obca.

Edit: poprawienie literówki.