Zrobiłam dużej niespodziankę i ładnie zjadłam kolację, a duża się bała, że w upał wcale nie będę chciała jeść. Ale się ucieszyła! Potem nakarmiła wszystkie nasze koty, a potem poszła na podwórko i właśnie wróciła. Nawet Ciocia puszatek przyszła do mnie
PralciaPoszłam na podwórko, bo jest upał, w nocy lepiej kotom żyć, a wieczorem nikogo tam nie było. Nie było ich, ale zostawiłam cały serwis: jedzenie i wodę w umytych naczyniach, na parterze wodę dla jeża. Wcześniej starłam się bezpośrednio z kierowcą ciężarówki, który – jak tylko jest miejsce – staje tam. Oczywiście tak, że nie można wejść między samochód a płot, przy którym jest miejsce karmienia. Na szczęście jeszcze był w samochodzie, spotkaliśmy się pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Powiedziałam: proszę odjechać, bo muszę tam wejść. „Po co?”. Odpowiedziałam „co to pana interesuje, muszę wejść, a nie mogę, proszę odjechać”. Odjechał kawałek, ale jeszcze stał i coś robił z komórką. Może zdjęcia. Ludzie mają obsesję na punkcie robienia zdjęć innym ludziom. Już nie mam ani siły, ani ochoty być przesadnie uprzejmą, przepraszać, że żyję i tłumaczyć ze wszystkiego. Możliwe, że niesłusznie, ale mam dość.
Niech sobie kupi miejsce na parkingu za siatką. Miejsca są, widzę przecież.
Najlepiej jest, jak ktoś inny stoi, zwykle parkujący z zachowaniem standardów. Niepisanych, ale przecież istniejących. Widać, że stoją pojemniki, to nie jest trudno się domyślić, że są przeznaczone dla zwierząt. I ktoś musi jakoś wejść, żeby je napełnić.
Od razu uprzedzam, że nie ma w okolicy miejsca bez samochodów, stoją wszędzie i nie ma się gdzie przenieść z karmieniem, budką.
Umyłam naczynia, zmieniłam wodę, dałam pod dach dużo serc i puszkę. Nie było kotów, mam nadzieję, że przyjdą i zjedzą oraz wypiją.
Taki upał, biedaki
Zima źle, bo zimno i wszystko zamarza, lato źle, bo pić się chce, więcej ludzi łazi.
Kciuki potrzebne i serdeczne myśli, bo przecież boję tych wszystkich ludzi. O koty i o siebie.