Ufff - to był dzień pełen wrażeń...
Dopiero wróciłam do domu, gusiek1 pewnie jeszcze nie dotarła...
No więc tak - klatka już jest, zamontowana, z wyposażeniem i lokatorem.
Lokator w niej zamieszkał w chwili naszego wyjścia - i dla wyciszenia, oszczędności kalorii, chwili wytchnienia na Jaspis, i dla bezpieczeństwa bo po dzisiejszej biegunce jest Tola mocno osłabiona.
Tzn. lata jak perszing i miauczy jak zawsze - ale ewidentnie nóżki momentami jej się plączą, źle celuje i osuwa...
Na szczęście biegunka się bardzo wyciszyła, jest o wiele lepiej.
Dupka została umyta z nóżkami włącznie, zastrzyk z antybiotykiem podany.
I nadszedł czas kroplówki.
Byłam nieco zielona na myśl o tym - bo podawanie jej Toli jest specyficznym doznaniem...
A dzisiaj była nakręcona o wiele mocniej niż gdy dawałam jej poprzednią.
Latała, biegała, wiła się jak piskorz. Zastrzyk jej podałam za którymś dopiero podejściem chociaż poprzednie udało mi się zrobić bez problemu.
Naszła mnie genialna myśl (czasem mi się zdarza

) i zamknęłam się z Tolą sama w łazience, po chwili w Toli jakby ktoś przełącznik przełączył.
Siedziała mi na kolanach a ja bez problemu wkłułam się i podałam płyn.
Ona podobnie wyłączała się u mnie w kabinie, w ciemnej łazience.
Mało bodźców i nie ten kot.
Nie żeby zwiotczały

Co to to nie

Pod koniec kroplówki scenicznym szeptem zawołałam gusiek1 żeby zdjęcie zrobiła coby był dowód

Po kroplówce Tola się dokładnie wymyła
