Jednak bez Adama, bo mi się pochorował, ale za to z towarzystwem Izy i Anety

Kupole ładne wszędzie, poza Leą, jak jej sprzątałam, kupy nie widziałam. Znów

Felek w miał coś ruszone - niewiele, ale miał - ale na wyjście z budki się nie zdecydował. Leon pozwiedzał trochę szpital jak Tola była u lekarza.
Kubance Iza dała greenwoodsa, macsa nie chciała zjeść. Pomiziałyśmy się trochę, urocza lala z niej.
U Lei wszystko wsunięte w saszecie, rana popsikana i posmarowana. Miziak jak zwykle, choć Aneta mówiła, że jak weszła po nią, żeby wziąć ją do weta, to już miała foszki

Na ogólnym głód niebywały, potęgowany jeszcze tym, że przez pół dyżuru musiały czekać, aż Lilka pojedzie na badanie krwi, żeby dostać jeść. Sprite się mocno wychylał, ale koniec końców schował się do Fanty. Nie byłam długo, więc dzisiaj z nią nie posiedziałam.
Podłogi zamiecione, pranie suche poskładane.
Dopiero teraz doczytałam o żółtym worku ze śmieciami w kuchni, mój mózg go musiał wyprzeć. Jeśli tam był, to dalej tam jest, może jutro się przyda na śmietnik dyżurowy?