Nie miałam głowy na pisanie,przepraszam Was.
Było ciężko.Choć moja wetka jest super w kastracjach/sterylizacjach (chirurg tkanek miękkich,ale znieczulenie ketaminą i coś tam jeszcze... kiedyś mi anastazjolog mówiła,że to już jest przestarzały zestaw
)Długo się wybudzał,mimo,że apelowałam o mało narkozy(wetka mnie ochrzaniała,że nie da za mało,by nie bolało i koniec,mogę sobie gadać,albo iść gdzie indziej) i kroplówkę (ale podskórną tylko zaserwowano
). Ponoć dostał narkozę jak na 2kg (waży 3,8kg),ale czy wetka mnie nie pocieszała tylko
Zachowywał się jak po normalnej. Długo leżał z półotwartymi oczami jak szmatka,a ja biegałam tylko mrugać jego powiekami. Długo chwiał się na łapkach,3h po zsiusiał się pod siebie. Tzn.czuł że sika ,bo wstał i nalał jeszcze ścieżkę,ale o kuwecie mowy nie było.
Po 6h zaczął chwiejnym krokiem szukać żarcia. Dobrze i źle. Nie chciałam dać ,to wlazł i spadł z drapaka (ja głupia kazałam jeszcze jak spał obciąć mu pazurki-nigdy tego nie róbcie ,bo on nie wiedział że ich nie ma i chciał złapać się jak zawsze ,a do tego narkoza-i w efekcie zleciał). W końcu podałam jedzenie,bo na stół też wlazł w poszukiwaniach ,a bałam się,że znów się rozbije.Zjadł pięknie sporo ukochanego Purizonu i poszedł za kanapę spać na podłodze. Odetchnęłam,bo znikąd już by nie spadł ,a noc gorąca,więc nie miałam schizy,bo go latać i okrywać (co zawsze czynię po narkozie).
A i prychał na mnie
Moja Pani Wet nawet zadzwoniła do nas kończąc pracę, jak tam MM,bo nie omieszkałam jeszcze w międzyczasie histeryzować w słuchawkę,że słabo się wybudza.
Rano już ok.Przyleciał ze stadem na wołowe.Nawcinał się i teraz zostawiłam go leżącego w normalnej pozycji na fotelu w lekkim jeszcze wiaterku na balkonie.
Najgorsze,że wg mnie to on ma plazmocytarne zapalenie dziąseł i zęby do rwania pewnie będą,a wcześniej walka z wiatrakami ,sterydy których się boję.
Same przeboje z tym kotem