


Wyczesałam je grzebieniem na wszy, znalazłam pchle odchody i martwe pchły. Żywej nie znalazłam ani jednej, może preparaty podziałały? Wyniosę je w transporterku na pół godziny, umyję podłogę, spryskam ją jeszcze flee, tak na wszelki wypadek. Posłanka zmienię, wszystko upiorę. Do weta zaniosę malce jak wrócę spod huty, teraz już nie zdążę. Tyle lat miałam bezdomne koty na tymczasie i nie miały pcheł, a teraz plaga 
Motka chciała uciec do kanapy. Tylko krówki za nimi łażą, reszta ma darmowe kino, tylko Pusia śpi snem sprawiedliwego. Kociaki rozchlapały wodę z fontanny, wypróbowały wszystkie zabawki, ale najfajniejszy jest drapak. To Olga, z takim wysokim słupkiem. Trudno uwierzyć, ale śmigają po tym jak wiewiórki, gonią się , skaczą na oparcie fotela, no po prostu szał. Parę zdjęć zrobiłam, ale to takie ruchliwe, że nie wiem, co wyszło.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości