A jednak nie wytrzymałam, przejaśniło się, więc popedałowałam do Jadzi. Zrobiło się bardzo słonecznie, ciepło, dzwoniłam wołałam i...nic

Z nudów wykonałam kilka telefonów

, ale dałam też Czakiemu trochę psich chrupek. To taki ładny, miły pies. Bardzo lgnie do ludzi, a w weekendy jest cały czas sam

Ale do rzeczy. Już szykowałam się do odjazdu, kiedy moje malutkie się zjawiło

Była suchutka, więc ulewę przeczekała gdzieś pod dachem. Szybciutko zjadła surowe mięso, poprawiła pysznym

Winstonem w sosie śmietanowym i chrupkami Purizonu. Tym razem szybciutko pobiegła do siebie, prawdopodobnie czuła nadchodzącą ulewę. Bo właśnie znowu leje jak z cebra. Teraz jednak jestem spokojna, bo Jadzia ma pełny brzuszek
