
Ale gdzie Pasiowi do Micia i Obisia....

Przyszedł brat w krawacie na śniadanie, bardzo grzecznie, jak to Brat. Ma przy nasadzie ucha rozbabraną nie tyle ranę, co jakieś zadrapanie, krew na wierzchu, ale bez paniki.
Popołudniem wsiądę na rower i spróbuję namierzyć czyj on.
A na razie jedziemy do szpitala poza Wrocław, no niestety, tak zwane niepowściągliwe wymioty, 18-ty tydzień....
We Wrocławiu w szpitalach nie ma miejsc

Byle do meczu.