Pewnego dnia się po prostu pojawiła. Siup przez ogrodzenie i jest. Ktoś ma kłopot z głowy.
Dałam jej czas na znalezienie się właściciela - ale jak łatwo przewidzieć - nikt jej nie szuka

Kotka, bardzo miziasta, młodziutka, zęby bielutkie.
Sprawia wrażenie zupełnie zdrowej.
Ma ślicznej maści futro o nietypowej strukturze.
Akceptuje inne koty, uwielbia głaskanie, lgnie do ludzi.
Nie może tu zostać

A jej nadmierna ufność to ryzyko każdego dnia - bo pracuję w szpitalu psychiatrycznym, po terenie jeżdżą samochody. A ona lezie jak cielątko i niczego się nie boi

Ta na dokładkę włazi namiętnie do palarni pacjentów (żeby być bliżej ludzi) i siedzi godzinami w tym dymie

W najbliższym czasie ją wykastruję.
Zobaczcie jaka jest piękna (ma niebieskie oczy):