

Nie wiem, w sumie już tak cyrkuję i cuduję od dawna,z tym podtykaniem jedzenia..Smaki do wyboru, konsystencja też. Jak już 3 dni mokra szła tak,że aż w szoku byłam, ręce zacierałam, bo i jakieś mięso poszło ( jedynie wołowina i surowa, inne NIE, podroby też NIE ). No to nastąpił koniec mojej radości, bo nagle mokre było , "fuuuj, ja tego nie zamierzam jeść".
Raz kawałek mięska z talerzyka, innym razem z podłogi wolę... Raz mokre dobre,że mniam, wyliże nawet ,żebyś talerzyka nie musiała czyścić. W sumie myślę, niby niewiele,ale z takim smakiem wylizane, super! Zaraz nałożymy więcej. I co ? Ano sama mogę sobie zjeść.
Im więcej czytam, im więcej wiem... tym bardziej odechciewa mi się wszystkiego.
Przerażające to jest, co jemy my, co jedzą kotki.