Basza nie żyje
Wczoraj, kiedy przyszłam do schroniska czuł się bardzo źle.. Nie miał siły stać na łapkach, po raz pierwszy pozwolił wziąć mi się na ręce. A tak naprawdę - on mi nie pozwolił, on po prostu nie miał siły się przed tym bronić. Pojechaliśmy z nim do weta, miał obniżona temperaturę, zajęte drogi oddechowe, wet stwierdził, że wyraźnie od dlugiego czasu nie dojadał. Wyczuł też jakiś guz w jego brzuszku.
Pomogłam mu przejść na Tęczowy Most. Zasnął bardzo spokojnie..
Dziki, mądry koci staruszek.
