Mała przyjechała w pudełku po papryczkach, wiec została Papryczką - Pepi.
Pepi jest chodzącą słodyczą, ledwo drepta, ale na widok człowieka włącza motorek i ugniatanie.
Mam z nią problem, to znaczy cholernie trudno jest mi ogarnąć teraz piątego kota, ze względu na moje kocie wariaty do chaty wziąć jej nie mogę, kilka miesięcy temu wzięłam Koko, za duże tempo w ilości nowych kotów dla moich.
Myślałam, że ostatecznie posiedzi w pracowni, przychodzi tam teraz znajoma z którą się umówiłam na zrobienie przez nią pewnego etapu prac, myślałam, ze mała nie będzie sama. Niestety po dzisiejszym dniu jest jasne, ze znajoma niezbyt toleruje koty, rzekomo mała wychodziła przez pręty klatki i łaziła po pracowni, przeszkadzając w pracy.
W pierwszej chwili uwierzyłam, poprosiłam, żeby w takim razie zamknęła ja w transporterze, mam taki duży składany w pracowni. Po powrocie obejrzałam klatkę i na moje oko nie ma szans, żeby wyszła przez pręty, jest maleńka, ale to kurna nie chomik.
Wobec tego Pepi będzie musiała ze mną jeździć do kościoła, muszę jej tam wygospodarować jakieś miejsce, żeby nie było jej widać. Mogłabym ją jeszcze wstawić do dolnego pomieszczenia w domu, ale to tak naprawdę piwnica, tyle, że z oknem, wilgoć, no i nie może takie maleństwo siedzieć prawie całą dobę same.
Warunki do dupy, ale co zrobić.
Może ktoś by chciał na DT ? Koszty żarcia pokryje.
Tak tylko retorycznie zapytałam.
Nie mam siły wstawić zdjęć....pewnie dopiero w weekend
Cholera czuję jak mi sie siły wyczerpują, pieć lat temu ogólnie dawałam radę bardziej...
Idę ja jeszcze poprzytulać, zanim padnę
To jest naprawdę słodka papryczka.