Dzisiaj dzień z serii, jak coś się może sp... to na pewno się sp...

Czasem mam takie dziwne serie
Zaczęły o 4tej kotki. Niby się cieszę, ze się 'ładnie'

bawią, kuperki ruszają, ale no bez przesady, odgłosów walczących tygrysów i biegających słoni oraz strat w sprzęcie poproszę jednak mniej... Później straciłam własne osobiste śniadanie, łącznie z ulubionym talerzem

Nosz spadło się przyprawnikowi prosto do już ciepłego i pachnącego. Śniadanie do kosza, talerz potłuczony

Jeszcze się nie poddałam

Idę po książkę, która dziś miała być, no to spacerek gratis, w poniedziałek kolejny

Zaczęłam dziś po 7 dniach przerwy znów dawać beta glukan, no i Myszka nie zjadała

Wczoraj wątróbka, nie za wiele, była mniam, dziś już be i lek poszedł do wc

Pomniejsze pominę, a sporo tego, ale, no właściwie na każdym kroku coś ...
Ja już lepiej nie będę się dziś ruszać z kanapy

I nie będę oglądać skoków, bo znów wiatr zdecyduje o medalach
Kiedyś miałam serie z prądem, nawet zabawne

Z wypadkami domowymi, już mniej zabawne

Na stare lata przesądna się zrobię

Już myślę o jakimś odczynianiu z solą

Ale póki co, starczy dzień bez zajęć, dobrze, ze sobota dziś
Za to liski są już dwa

Przedwczoraj w nocy zauważyłam. Nie wiem, czy ten jeden dziewcynę sobie znalazł, czy jakaś rodzina, ale dwa jak nic. Przeszły z tyłów domu na przód, bałam się, ze jakiś kot jest w budce, to nie czekałam, czy podejdą do niej. Wyszłam przed dom, jednen nawet bał się trochę, bo odbiegł na jakieś 20 m, drugi tylko stanął i się przyglądał.
Kotki bez zmian, uszka ani lepiej ani gorzej. Albo zmiany tak małe, ze trudno powiedzieć. Tylko u Froty jakby takie chropowate się zrobiły, w dotyku. Nic nie widać, tylko pod palcami inaczej. Oczywiście dziś rano smarowanie z przygodami, ale jak wyżej, to już moja 'wina', czy mojego pecha

Siedzę i myślę, jak przegnać dziada (pecha nie Frotę )
Niby w planach na dziś dużo, przełożę na jutro. Na dziś starczy zniszczeń w domu

Lenia pohoduje

EDIT: Śniadania nie jadłam, to dwie małe puszeczki z chemią, bo trudno to nazwać sokiem, wrzuciłam do zamrażalki, by tylko schłodzić. Troszkę utylizuje, bo rezygnuje z chemii w żywności. Obie stały na półce ponad miesiąc, bez problemu. Obie oczywiście w 0,5 h nie zamarzły. Wyciągam jedną, mała dziurka tuż nad napisem/nazwą. Wciągam drugą, dokładnie w tym samym miejscu taka sama dziurka. Oczywiście cała szuflada w zamrażalce zapaćkana, jutro się tym zajmę, dziś się boje

I jak tu nie wierzyć w pecha? Nie trzymam tam noży, nic co mogłoby je przebić. Nie zamarzły, więc żadne tam ciśnienie... Nie lubię w takie rzeczy wierzyć, no ale dziś w nie nie wierzyć nie mogę
