Wieści z wczoraj:
Na wejściu było czyściutko, aż miło

gdyby nie trochę żwirku przy kuwetach można by rzec, że zostały same pedantyczne koty, żadnych pawi i sików nie odnotowano. Porządnie wszędzie wywietrzyliśmy, bo był zaduch, słońce jednak jak zimą grzeje, to ciepełko wchodzi spore. Psotka miała jedną miskę z suchym prawie pustą, dwa chrupki zostały druga była pełna - po przyjrzeniu się wydaje mi się, że to była smilla sensitive i taka jej tam wsypałam, w drugim było suche z szafki - prsian? (chyba) ale cała miska więc chyba tego nie jadła.
Byłam w większym składzie o siostrę cioteczną i jej syna, więc koty były wygłaskane i wybawione, bo byliśmy długo
Leki podane, trochę problemu było z Psotką - ale niestety musiałam jej lek podać dopyszcznie bo w niczym nie chciała go zjesć
Na szpitalu Julka sporo zjadła przy nas ze swoich puszeczek + leki podane bez problemu w małej ilości. U nowej kici Mai pusto w kuwecie, ale miała zasikany kocyk, jedzenie miała zjedzone. Jej kocyk z klatki jest w worku na klatce.
Tola i Lili apetyty w pełni, leki bez problemu.
Na szafie czysto, nic poza kuwetą nie odnotowałam, rzadkich kup też u Julki nie stwierdziłam.
Mike wygłodniały i spragniony człowieka jak zawsze.
Jak wychodziliśmy nastroje były sennie i spokojne
Na drzwiach zostawiłam przyczepioną kartkę dla Magdy z rozpiską leków - bo jeszcze Kasia nie wiedziała, czy będzie Magda czy Ona, ale na wszelki wypadek zostawiłam - Kasia mam nadzieję, że wywaliłaś ją

jak nie to wywalcie, by nie myliła co autor miał na myśli
