Sluchajcie, wlasnie bylam w lazience - i tak sobie siadlam na podlodze, oczywiscie w odpowiedniej odleglosci, i pogadalam z Nemo.
Odnioslam wrazenie, ze on jakby sie rozluznil - nadal lezy w swoim kacie, w namiociku z kocyka, ale juz nie jest tak skulony.
Jeszcze wczoraj, nawet, jak byl objedzony i lezal troche na boku, wszystkie lapki mial podkulone pod siebie.
Dzis jedna tylna ma wyprostowana, wyciagnieta na kocyku
Ba, na udzie, na siersci ma wyrazny, swiezo przylizany pas - czyli myje sie.
Jeszcze wczoraj podnosil sztywno glowe za kazdym razem, kiedy ktos wchodzil do lazienki.
Teraz, kiedy mowilam do niego, lepek mial tylko lekko uniesiony nad kocyk.
No i oko - jeszcze wczoraj wyraznie rozszerzone, sledzace wszystko z napieta uwaga - a dzisiaj to jest raczej spojrzenie malego, smutnego kotka...
Przypomnialam sobie jego spanikowane spojrzenie dzis w nocy, kiedy byl wystraszony halasem - i to, jak na podkulonych lapkach przemknal do kontenerka...
Widzialam kiedys podobne reakcje u kota, ktory w swoim pierwszym domu byl bity za kazde "przewinienie" - pozniej zabrala go stamtad moja znajoma.
On wlasnie tak reagowal - jakby przepraszal, ze jest...
Zdalam sobie sprawe z tego, ze moze historia, ktora odtworzyla Eve wygladala inaczej
Byc moze, on tez byl w takim "domu".
Prawdopodobnie wystawiono go za drzwi, kiedy zaczal dojrzewac - no, bo nie dosc, ze mlody kociak ganial i bawil sie, to jeszcze jego sioo nabralo kocurzego aromatu...
Byc moze, on wcale nie byl ufny - tylko po prostu glodny i dlatego nie uciekl tym zwyrodnialcom. Moze wabili go jedzeniem.
Byc moze, wlasnie dlatego, ze jednak nie byl ufny, udalo mu sie pozniej jednak wyrwac i uciec...
Bo mnie wydaje sie, ze on po tej nocnej rozrobie spodziewal sie ludzkiego gniewu i kary...