

Lemoniada pisze:Zmieniły nam się trochę plany i u doktora Balcerzaka na konsultacji byłyśmy już wczoraj.
Szczerze mówiąc jestem przybita, skołowana i nie wiem, co robićDoktor powiedział, że nie jest niemożliwe wykonanie zabiegu elektrochemioterapii i może to zrobić. Ale żebym się dobrze zastanowiła, czy będzie to na pewno dobre dla Kropki. Zabieg jest bolesny, wykonuje się go w głębokiej narkozie, kot musi chodzić w kołnierzu przez dwa tygodnie. Jest dość drogi, a przeważnie trzeba go powtórzyć, a później jeszcze usunąć chirurgicznie martwicze zmiany. I po tym wszystkim i zagojeniu się ran dopiero można byłoby przystąpić do zabiegu amputacji. Nie znaczy to, że elektrochemioterapia jest zupełnie wykluczona, ale zważywszy na wiek Kropki, stan jej nerek, znerwicowanie i umiejscowienie oraz rozmiar nacieku, szanse na powodzenie są dosyć nikłe. Jak to ujął Doktor - byłoby to bardziej zwalczanie choroby niż leczenie pacjenta.
Doktor powiedział mi o jeszcze jednej metodzie, radioterapii, która w naszej sytuacji wydaje się być najlepszą i najmniej inwazyjną dla Kropki drogą postępowania. Niestety na ten moment rzecz wydaje mi się nie do zrealizowania, bo jedyna lecznica w Polsce wykonująca takie zabiegi mieści się pod Wrocławiem. Sprawdzałam, to około 3 godziny samochodem ode mnie w jedną stronę (nie mam samochodu), niby nie koniec świata, ale daleko, nie mam się jak dostać. W dodatku jest to zabieg drogi i trzeba wykonać kilka serii. No i chyba najgorsze i najbardziej dla mnie nie do przeskoczenia - od poniedziałku zaczynam nową pracę, na której bardzo mi zależy i nie mam urlopu. Na Kropce oczywiście zależy mi bardziej, ale pieniądze na te wszystkie zabiegi też skądś muszę mieć, nie mogę podpaść od razu na początku, nie znam tych ludzi.
Na razie wysłałam maila ze zdjęciami i opisem naszego przypadku to tej lecznicy w Groblicach i czekam, co napiszą. Ale co dalej, to naprawdę nie wiem...

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości