
Ona potrzebuje czasu.
Nowe miejsce, nowe zapachy.
Trzeba wyszukac sobie znow ulubiony kat.
Mysle, ze stopniowo bedzie coraz lepiej, naprawde.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kropka75 pisze:
Nie wiem co kot w domu powinien, a co nie. Nie miałam nigdy kota na 40 metrach kwadratowych. A że zachowanie mojej kotki zmieniło się po przeprowadzce, to chyby naturalne, że mnie martwi, zwłaszcza jak przez dwa tygodnie narobiła mi więcej szkód, niż przez pół roku w poprzednim mieszkaniu.
Takie dziwne, że mnie denerwują zdrapane do tynku świeżo położone tapety? Ciebie dziwi jak ktoś marzy o nowym meblu, kupuje go i po dwóch dniach okazuje się, że jest on podrapany w dziesięciu miejscach? Jeśli tak to zazdroszczę, bo mnie nie dziwi i dlatego nie wiem jak reagować i nie wiem jak uspokajać TŻ'a za każdym takim wypadkiem, zwłaszcza że mam pierwszy raz styczność z takim kocim zachowaniem.
Koty w moim rodzinnym domu nie drapały mebli, nie skakały po nich i nie gryzły niczego. Wychodziły na dwór i ganiały za myszami... Nikt ich niczego nie oduczał, nie karcił i nie odstraszał. Mam prawo nie wiedzieć czegoś w kwesti kota w małym mieszkaniu, do jasnej cholery!
ascalithion pisze:
Pretensje możesz mieć WYŁĄCZNIE do siebie.
Tymczasem cały czas prezentujesz kicię w roli straszliwego szkodnika, źródła utrapień, precyzyjnie wyliczsz szkody, uszkodzenia, umieszczasz w negatywnym kontekście zwykłe kocie zachowania czyniąc z nich jakieś monstrualne problemy. Współczuję zniszczonych mebli, ale tak to bywa w domu z kotem... I co z tego, że napiszesz, że nie powinnaś kłaść koszuli tam czy gdzie indziej, czy że nie złościsz się na nią, jeśli z kontekstu Twoich wypowiedzi wynika zupełnie co innego. A już zupełnie jasno sprawą oświetla ta Twoja wypowiedź: (...)
Przypisujesz tu kici w sposób wyraźnie emocjonalny, acz absurdalny, jakieś intencje złe w działaniu... Przecież to paranoja. Ale dobrze obrazuje Twój stosunek do kotki... Bo ta wypowiedź, będąc w opozycji do deklaracji, że się nie złościsz i że Twoja wina, doskonale, niestety, współgra z ogólnym tonem Twoich wypowiedzi.
Koty moich rodziców wychodzą i kiedy wejdą do domu - drapią, biegają, gryzą co zechcą, jeśli mają ochotę i co więcej skaczą... Musiałaś mieć kontakt z kotami, które niemal wcale nie były aktywne...
Z Twojego opisu wynika, że Twoim utrapieniem są normalne kocie zachowania.
A 40 m2 to nie jest małe dla kota mieszkanie.
Biorąc kota należy się liczyć ze zniszczeniami. Po prostu.
Kot w domu powinien wszystko to, co zdrowy normalny kot robi i co chce.
Masz prawo nie wiedzieć, masz prawo robić co zechcesz. A forum ma swoje prawa, jednym z nich jest wypowiadanie się na temat przedstawianych spraw, opierając się na tekście. Nic innego nie zrobiłem.
I panuj nad językiem, to forum czytują nie tylko dorośli.
Beliowen pisze:Kropko, nie jest i nie bedzie zle.
Ja mam na 46 metrach 3 koty - z ktorych jeden na razie trwale okupuje lazienke.
Skacza, chodza po meblach, obicie fotela z jednej strony wyglada, jak owcze runo.
Regaly na ksiazki, kupione dwa lata temu, maja piekne sznyty na bokach - rudy cwiczyl wspinaczke.
Wczoraj po sprzataniu kuwety Nemo pachnialam obcym kotem, wiec zarobilam sznyta na reke od Muszelki.
Mysle, ze ratunkiem dla Ciebie bylby porzadny drapak (zmiesci sie, widzialam u Beaty, ktora tez ma 40-metrowe mieszkanie) i drugi kot
brynia22 pisze:kropka75 pisze:
Nie wiem co kot w domu powinien, a co nie. Nie miałam nigdy kota na 40 metrach kwadratowych. A że zachowanie mojej kotki zmieniło się po przeprowadzce, to chyby naturalne, że mnie martwi, zwłaszcza jak przez dwa tygodnie narobiła mi więcej szkód, niż przez pół roku w poprzednim mieszkaniu.
Takie dziwne, że mnie denerwują zdrapane do tynku świeżo położone tapety? Ciebie dziwi jak ktoś marzy o nowym meblu, kupuje go i po dwóch dniach okazuje się, że jest on podrapany w dziesięciu miejscach? Jeśli tak to zazdroszczę, bo mnie nie dziwi i dlatego nie wiem jak reagować i nie wiem jak uspokajać TŻ'a za każdym takim wypadkiem, zwłaszcza że mam pierwszy raz styczność z takim kocim zachowaniem.
Koty w moim rodzinnym domu nie drapały mebli, nie skakały po nich i nie gryzły niczego. Wychodziły na dwór i ganiały za myszami... Nikt ich niczego nie oduczał, nie karcił i nie odstraszał. Mam prawo nie wiedzieć czegoś w kwesti kota w małym mieszkaniu, do jasnej cholery!
kropko, rozumiem Cię doskonale, dlaczego jesteś zdenerwowana i złościsz się. Masz prawo być wkurzona i to bardzo. Najgorsze jest to, że dochodzi z tego powodu do nieporozumień z mężem. Ja mu się nie dziwię. Z Twojego postu wynika, że wcześniej mieszkałaś z rodzicami, a kot był wychodzący, chyba, że źle zrozumiałam. Myślę, że kot jest okazem zdrowia, a problem tkwi w jego psychice. Jeśli był kotem wychodzącym, to teraz po prostu domaga się wypuszczenia na dwór.
kropka75 pisze:tangerine1 pisze:Kropko z tego co widzę Twój kot, podobnie jak Masza, należy do typu kotów upierdliwych. Mam w tej chwili w domu dwa koty, więc wiem o czym mówię. Takich kotów jak Zuza można mieć w domu 10. Na myśl o drugiej Maszy. Co absolutnie nie oznacza, że jej nie kocham (powiedziałabym nawet, że mam do niej większą slabość niz do pluszaka i przytulanki Zuzi
), czy mam ochotę oddać. Ale niestety wiem, o czym piszesz.
U mnie nie mam problemu z niszczeniem, ale widzę podobny schemat zachowania. Jeśli Masza chce mnie obudzić i zmusić do karmienia czy zabawy stosuje różne wyrafinowane metody. Zaczyna od mruczenia mi do ucha i pomiaukiwania, potem atak na nogi. Najczęściej robię kokon bezpieczeństwa z kołdry i spię dalej. Wtedy zaczyna robienie tego, czego robić absolutnie jej nie wolno. Wskakuje na półki i pomalutku, po jedny zrzuca różne przedmioty. Po każdym robi przerwę i czeka na reakcję. Po usunieciu wszystkich ciężkich i tłukących zabrała się za zrzucanie książek. Z litości da sąsiadow musze zareagowac. Jest jeszcze opcja wycia pod drzwiami. Kiedy wstaje, zeby ja uciszyc szaleje z radosci. No, kiedy wstaje bardzo gwałtownie i miotam przeklenstwami zwiewa na szafe i tam wyje.
Trudno na to coś poradzic, bo ze strony mojej kotki jest to działanie w pełni przemyslane. Ja czasami karnie zamykam w łazience. Tam ma ograniczone możliwosci demolki, ale miauczy przeraźliwie i przez cały czas atakuje drzwi. Czas akcji to najczesciej 5.30, więc potem starannie unikam spotkań z sasiadami.
Ja nie mam serca zamknąć jej w łazience, bo ona się łazienki bardzo boi. Wchodzi tylko na próg, ani kroku dalej. Dostałaby zawału gdybym ją tam wsadziła...
No i... jest taka upierdliwa od niedawna. Owszem, zdarzało jej się budzić nas i w poprzednim domu, ale gdy dostała am, dawała nam zasnąć znowu. Teraz nic z tych rzeczy.
Mam powody sądzić, że ona tęskni za tymi wszystkimi ludźmi wokół, albo za tamtym mieszkaniem.
ascalithion pisze:kropka75 pisze:Twoje podejście do mnie nie jest obiektywne, więc Twoje opinie mało mnie obchodzą. Ja chcę ratować sytuację, mieszkanie, kota i swój związek. Sorry, ale nie potrafię postawić na kota olewając wszystko inne (bo to normalne kocie zachowanie) i nie mam zamiaru wyprowadzić się pod most i żyć sobie samotnie i szczęśliwie z kicią.
Pominę kolejne wyliczenia zniszczeń i problemów. To co piszesz o kici, przeczy temu co wobec niej deklarujesz.
Nie mam żadnego podejścia do Ciebie. Mam podejście do kici - i tu zgoda - nie jest ono obiektywne. Trzymam stronę kota z definicji.
Twój problem polega na tym, że Twój kot nie robi nic co stawiałoby go w szeregu jakoś szczególnie niszczycielsko zachowujących się kotów, a u Ciebie staje się to powodem do dywagacji na temat oddania kota, rozpaczy na temat straszliwych zniszczeń itd. Tak to jest, że koty używają pazurków, skaczą, drapią i czasem gryzą i pisanie, ze jest to dla dorosłej, normalnie rozwiniętej i wykształconej osoby, nowościś, jest zwyczajnie niepoważne. Nie gniewaj się, ale Twoja rozpacz, bezsenność itd. są nieco infantylne... Chcesz zjeść ciastko i mieć cistko, a tak się nie da. A jak się nie da - wściekasz się... I tupiesz nóżką na tych, którzy Ci to napiszą.
Osobną sprawą są Twoje relacje z "Twoim Panem" i destruktywny wpływ kota na Wasz związek, ale to już nie temat na to forum, właściwie nie jakiekolwiek forum, ani nie moja sprawa... Wspominam o tym tylko dlatego, że Ty czynisz z tego ważny wątek postów. W analizę nie będę się wdawał, bo nie miejsce tu i nie czuję się na siłach, niemniej strach pomyśleć jak przejdziecie przez poważne życiowe problemy, skoro kocie drapanie aż tak wpływa na Wasze relacje... No, ale już milczę. Jak dla mnie eot. Naprawdę. Napisałem już wszystko.
brynia22 pisze:kropko, ile kicia ma lat? Czy jest kastrowany?
Widocznie na kota źle wpływają przeprowadzki, bo przecież kot przywiązuje się nie tylko do swojego opiekuna, ale też do miejsca i terytorium. Niektórzy mówią, że takie zachowanie kota jest złośliwe, ale ja sądzę, że kot manifestuje w ten sposób swoje potrzeby i wytrwale dąży do celu. Nie potrafię doradzić Ci, bo nie mam takich problemów i nigdy nie miałam. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, aby kotek zamieszkał z Twoimi rodzicami, o ile to możliwe. Wiem, że propozycja nie jest najlepsza, ale Twój związek jest ważniejszy. No, oczywiście kot też jest bardzo ważny. I tak źle, i tak nie dobrze. Trzeba wybrać mniejsze zło. Jak jakiś pomysł wpadnie mi do głowy, to dam znać.
Beliowen pisze:Aha, ja dodam jeszcze, ze na tych 46 metrach mam jeszcze TZ i dwoje dzieci, ktorych zabawki sa doslownie wszedzieRowniez poniewierane przez koty
Kropko, nie oceniam Cie - ale zastanow sie, czy jakikolwiek przedmiot jest wart tyle, zeby klocic sie o jego zniszczenie...
Rozumiem, ze myslisz, ze tak, ale pomysl, ze tobie, czy TZ tez moze zdarzyc sie np. wylac cos na kanape czy fotel - i obicie tez bedzie zniszczone, bo nie kazda plama latwo sie spiera.
Rzeczy materialne przemijaja - a dobry zwiazek z czlowiekiem i kotem zasluguje na troche ofiar
Trzymam kciuki, zeby wszystko sie ulozylo
Kulfon pisze:Kulfon zasze drapal meble pomimo tego ze mial swoj drapak. Pazurki obcinam mu raz na tydzien ( pomaga ) i przykrylam krzesla ( bo wlasnie glownie krzesla drapie ) specjalnym materialem, dosc sliskim w dotyku. Rowniez pomoglo. Do nowego otoczenia przyzwyczajal sie przez kilka miesiecy, w tym czasie staralam sie przebywac z nim jak najczesciej, glaskac go, pocieszac, mowic do niego ( chociaz jak bylam z psami u weterynarza na szczepienie i zaczelam slodko przemawiac do Sindy to pani weterynarz powiedziala mi ze do zwierzaczkow w sytuacjach stresogennych nalezy przemawiac normalnie, ponoc jesli sie do nich ``grucha`` to one tym bardziej sie denerwuja i wiedza ze cos jest nie tak).
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 157 gości