Pytanie rzędu: czy należy się martwić i udać do weterynarza czy też nie.
Tydzień temu wróciliśmy z podróży, na której byliśmy niecałe 3 dni. Nasza kotka źle znosi rozłąkę, wobec tego staraliśmy się spędzić urlop w krótkim czasie.
Po powrocie z urlopu zauważyliśmy że przy sutku pojawiły się jej takie kołtunki pozlepianych włosów, nie wygląda to na jakąś ranę, ale za to się lepi. Po rozczesaniu pojawiło się to ponownie. Kotka bez problemu daje się tam wymacać, więc nie wygląda żeby ją bolało. Przy standardowym myciu futerka zawsze wylizuje to miejsce, ale jakoś szczególnie go nie męczy. Wydaje mi się że sutki ma cały czas stojące w tym miejscu... Przy wymacaniu nie czuć żadnych zmian w porównaniu do innych miejsc. Fizycznie kotka też nie zachowuje się inaczej niż zwykle. Kotka jest kotem niewychodzącym, więc nie bardzo gdzie ma "zdobyć ślady z przygód".
Kotka jest wysterylizowana od kiedy miała bodajże 9-10 miesięcy, jest z adopcji, więc nie znam jej przeszłości gdy była mniejsza. U mnie jest trzeci rok i jest okazem zdrowia, nigdy nic się nie działo. Niestety, bardzo bardzo źle znosi podróże - przy ostatnim transporcie zesrała się ze strachu. Nie chcę jej narażać na niepotrzebny stres. Czy warto udać się do weta? Czy może narazie tylko obserwować?
Przyszło mi do głowy, że może jest to spowodowane tęsknotą, ale minął już tydzień od wyjazdu, a to nadal się utrzymuje....
Może ktoś się spotkał już z czymś takim?
Przesyłam zdjęcia
http://s30.photobucket.com/user/NarishaShi/co%20to%20jest/story
Będę wdzięczna za poradę
Pozdrawiam wszystkich słodkich sierściuchów!

