
Pojechaliśmy do całkiem innego lasu, Kotkowi ogromnie podobało się łażenie po górkach, przeskakiwanie przez małe strumyczki, dreptanie po omszonych ścieżkach.
Dzielnie spacerował przez ponad godzinę, bez szczególnego namawiania i dopiero kilkadziesiąt metrów od samochodu rozwalił się w wilgotnym mchu i czekał, aż Siwy wyzbiera wszystkie rydze w okolicy.
Szkoda, że ten las nie jest tak blisko, chętnie codziennie łaziła bym tam razem z kotem.