Wróciliśmy z zieloną łapką. Czyli bandażem na wenflonie w cudne gwiazdki. Wenflon dzis poszedł choć my obie ze strachu spociłyśmy się. Straszny kocioł był dzisiaj u weta. A Enterek strasznie się denerwował. Kroplówka do żyły poszła, zastrzyki zakończone zostały użarciem mojego palca prawie na wylot. Stan w piecu Enterkowym to 39,4. Dochodzę do wniosku ,że to stan zapalny jelit i może żołądka ma teraz głos pierwszy. To moje zdanie oczywiście.
Bicie serca i drżenie jest od razu, jak tylko usłyszał kocik dźwięk rozrywanych opakowań od strzykawek. Odstawiona została cefalosporyna. Linco i cała reszta ukraszona reanigastem została. Kroplówka do domu, Zylexis na miejscu, zalany został telefon cholerną kroplówką podczas powrotu...
Zupa gotowa. Zjadłam. TZ-t też. Nawet poprosił by mu gęstego nie nalewać

Łaskawca

Pytam jak to widzi, to nie gęste

, bo tylko woda z kranu nie jest gęsta

A zupa jak to moja zupa. Się ugęściła po drodze gotowania. Idę poleżeć bo mi niedobrze z nerwa.
Dopiszę. Wyciągnęłam dziecko śpiące w budce na noc ciemną i dałam kroplówkę. Jakoś poszło bez walki większej. Ciepły płyn troszkę go rozleniwił. Podrzemał pół oczkiem i okrutnie się rozmruczał. To w ramach nie jedzenia i walki z stanem gorączkowym.