Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za słowa współczucia.
Życie bezwzględnie toczy się dalej, wymusza działanie nie zwracając uwagi czy mam na to siłę, czy nie.
W temacie :
Miałam jeszcze jedno pomniejsze spięcie z księdzem w kwestii dokarmiania. Muszę odpuścić, bo nic nie jestem w stanie zrobić. Zresztą w mojej osobistej sytuacji też nie potrafił się zachować na poziomie. Widocznie nie ma empatii ani w stosunku do ludzi, ani do zwierząt.
Żeby nie było nudno pojawiła się druga sprawa.
W rozmowie, która zeszła
na koty dowiedziałam się, że : Dwa lata temu ktoś podrzucił Pani kotkę z kociakiem (też kotka), w tej chwili jest dziewięć kotów.
Trzy dorosłe, dwie kotki i kocur i sześć małych, pięć trzymiesięcznych i jedno dwumiesięczne (też kotka).
Najstarsza kotka, czarna, rodzi zawsze tylko jedno kocię, nigdy nie udało jej się żadnego odchować, zawsze giną. Teraz dwumiesięczny maluch jest jej, stratę poprzedniego odchorowała, jest bardzo dobrą matką, karmi wszystkie, swoje i córki.
Jest łagodna, sama do mnie podeszła, daje się głaskać.
Córka czarnej, bardzo łowna, rodzi liczne mioty, ten obecny miot pięciu kociaków jest trzeci w jej życiu, z poprzednich przeżył tylko jeden kocur, to jest ten trzeci dorosły kot.
Pani ma bardzo trudną sytuację rodzinną, naprawdę ciężką i wyczerpującą emocjonalnie. Byłam widziałam, szczegółów nie będę pisać, bo to forum otwarte, wydaje mi się, nieetycznie jest opisywać czyjeś życie ze szczegółami, nawet w dobrej wierze.
Pani jest chyba wyjątkiem w tej wsi, nie jest kotolubna, ale nie odmówiła kotom miejsca. Pani się boi, całkiem słusznie zresztą, ze ilość kotów będzie się zwiększać.
Ten miot żyje, bo podobno jest skrupulatnie pilnowany przez wszystkie dorosłe koty, w razie niebezpieczeństwa kocicie chowają młode, raz schowały na trzy dni, jak dookoła obejścia kręcił się lis.
Odkąd wiem wożę karmę, bo koty dostają mleko i moczony w mleku chleb, ale są sytuacje w których krytyka nie ma racji bytu. Gryzoni, ptactwa i drobnej żywizny jest sporo, łowny dorosły, zdrowy kot się wyżywi.
Koty nie wyglądają na chore, czarnej przydałoby się odkarmienie, bo kręgosłup sterczy, ale jak karmi sześć to co się dziwić.
Pani chętnie przyjmie każdą pomoc w kocim temacie, bardzo byłaby wdzięczna za sterylizację

. Wszystkie kociaki są do wzięcia, najlepiej jak najszybciej zanim je coś zeżre.
Dzisiaj rozmawiałam z fundacją od której pożyczyłam klatkę łapkę, obiecali, że sfinansują sterylki. Planuje, że przywiozę kocice po kolei, albo się je przetrzyma w fundacji, albo ja przetrzymam po zabiegu i odwiozę.
Dostałam tez namiar na dom wychodzący, podobno Pan bardzo ok., tyle, że ma działkę przy domu i kot będzie wychodził, ma jednego co ma 16 lat.
Nie wiem, jutro będę dzwonić, z reguły nie daje do wychodzących, ale one nie mają wielkiej alternatywy, nawet zdjęć dobrych nie dam rady im zrobić.
Najmniejszy maluch to pingwinka, reszta krówki i jeden szary/bury (tego nie widziałam).
Ogólnie rozpacz.
Myślę, żeby spróbować wziąć do siebie chociaż tego najmniejszego, ale cholernie się boję po
jeździe jaką mi moje zafundowały w tamtym roku na punkcie tymczasów, do dzisiaj nie jest dobrze, a sytuacja stabilizuje się od ponad roku, Grubasa mam na psychotropach.
No i tak to wygląda.
Może ktoś chętny na wiejską krówkę ......?
Nie wiem skąd wezmę teraz siły, żeby to ogarnąć......