wątek likaoński czyli dwa psy, Sudety i inne futrzaki

to znaczy w Gdyni, Gdańsku i Sopocie na wszystkie plaże? na plażach sa łabędzie? mogę psa luzem puścić na plazy? może do wody wejść? (czysta jest?)

czym sie rożni plaża od kąpieliska?

czy do portu w Gdyni, tam gdzie takie wielkie statki stoją (stały jak byłam dziecka w każdym razie :oops:

) to mogę z psem wejść?

Pytałam męża co tam u kociaka ze schodów.
I jakoś tak jest dziwnie.

To znaczy mój mąż pracuje z kobietą, której siostra wzięła tego kociaka, wiec to jest w sumie trochę taki głuchy telefon taka komunikacja, ale zawsze jakaś jest.
No wiec ta pani od kota i jej siostra, z którą mój mąż pracuje i rozmawia, to one obie są zaskoczone że ten kociak jest taki ruchliwy. :roll:

Kociak ma ok 3 miesięcy, no to raczej normalne że jest ruchliwy przecież.
Ale one są zaskoczone.

No i ta pani, która wzięła kota ma juz jednego kota , z tego co zrozumiałam, ma ok roku -dwóch lat, i nijak te koty się nie moga dogadać.
Dziwne to jest bo ten kociak był naprawdę pozytywnie nastawiony do innych kotów, i mineły juz przynajmnie dwa tygodnie, to powinno juz być sielsko. Chyba że ten pierwszy kot nie lubi kotów, i jest typowym jedynakiem.
No ale one podobno czytają w internecie rożne porady i je stosują i jest coraz gorzej raczej. Ale te metody, z tego co mój mąz powtarzał, to dziwne mają.

Mówiłam mężowi, żeby się wprosił do tej pani, co wzięła kota, to pojedziemy ją odwiedzić, popatrzę jak to wygląda, i może będę mogła pomóc, bo im starsze koty tym trudniej im się zaprzyjaźnić, lub nauczyc po prostu wzajemnie się tolerować,
Powiedziałam mu, że uważam, ze trochę się na tym, to znaczy na kotach i ich zaprzyjaźnianiu, znam. Mogłabym coś zaobserwować i może doradzić.
Ale mój mąż uważa, że on nie może powiedzieć, że jego zona się na tym zna, i mogłaby pomoc, i że to nie wypada tak sie wpychać, i że w ogóle za bardzo sie wymądrzam, jak zwykle i tyle. I ze zawsze uważam, ze się na wszystkim znam, a nie można sie komuś narzucać. :roll:

tak, ze badziewnie

Sweetie dzisiajp widziała kucyka na rynku. Trochę byla zachwycona, a trochę wystraszona. Miałam parówki więc siedziała jadła małe kawałki parówek i podziwiala kucyka.

Jakie miłe spędzanie czasu

Byliśmy na długim spacerze łąkami i parkiem, z bieganiem, kapaniem sie w rzece i były sztuczki, a ten kucyk juz jak prawie wróciliśmy do domu, bo mieszkam zaraz za rynkiem.

Nad morze polecam wybrać się do Darłówka. We wrześniu jest tam błogi spokój. Długie spacery brzegiem morza. Jezioro Kopań, rozsuwany most, blisko do Jarosławca czy do Ustki. Z psami na plaży nie ma problemu.

Patmol pisze:tak, ze badziewnie

Badziewnie, zgadzam się

I współczuję patowej sytuacji. Jedyne wyjście to jak byś się sama wprosiła, ale nie wiem, czy masz możliwość.

Patmol pisze:Mówiłam mężowi, żeby się wprosił do tej pani, co wzięła kota, to pojedziemy ją odwiedzić, popatrzę jak to wygląda, i może będę mogła pomóc, bo im starsze koty tym trudniej im się zaprzyjaźnić, lub nauczyc po prostu wzajemnie się tolerować,
Powiedziałam mu, że uważam, ze trochę się na tym, to znaczy na kotach i ich zaprzyjaźnianiu, znam. Mogłabym coś zaobserwować i może doradzić.
Ale mój mąż uważa, że on nie może powiedzieć, że jego zona się na tym zna, i mogłaby pomoc, i że to nie wypada tak sie wpychać, i że w ogóle za bardzo sie wymądrzam, jak zwykle i tyle. I ze zawsze uważam, ze się na wszystkim znam, a nie można sie komuś narzucać.

Może daj im namiar na dobrą literaturę?

Problem jest w tym co zawsze, i tutaj mój mąż, chociaz bywa wkurzający czasem w rozmowie, ma rację niestety, i muszę z nim zgodzić.
Nie wystarczy polecić komuś dobrej literatury, nie wystarczy udzielić komuś dobrej/rozsądnej rady, trzeba jeszcze trafić na kogoś, kto takich rad chce posłuchać, chce je w ogóle uwzględnić , chociaż w minimalnym zakresie.
A tamta pani nie chce rad, ani wtrącania się ani odwiedzin. Mój mąż jeszcze z nią rozmawiał, i ona nie jest całkiem zainteresowana.

To tak jak kiedyś mąż mówił , że jakaś pani u niego w pracy prawie płakała/przezywała/ dużo mówiła o tym jaki ma problem i jak to strasznie przezywa, bo jej dwa koty nie lubią się i jeden atakuje drugiego, z tego co mówiła, wynikało że atakuje, i ona sie tak strasznie boi że ten jeden temu drugiemu krzywdę zrobi, jak jej nie ma w domu. I że bardzo potrzebuje rady jak to rozwiązać.
I mój mąż, który naprawdę rzadko wyskakuje z radami, raczej nic nie powie, jakoś tak odruchowo powiedział, że przede wszystkim powinna izolować koty od siebie/trzymać w oddzielnych pomieszczeniach i zapoznawać pod kontrolą/jak jest w domu.
A kobieta, z tego co opowiadał, popatrzyła na niego jak na głupiego, bo przecież, jak stwierdziła, to by było strasznie kłopotliwe,i dużo z tym roboty.

Ona chciała taką radę, żeby to się samo rozwiązało, bez jej udziału.
Takie czary mary, bez wysiłku. A to tak nie ma niestety, i raczej wszystkie rady kocio-psie to mają związek z wysiłkiem, czasem i pracą nad kotami.

Funghi pisze:Nad morze polecam wybrać się do Darłówka

Dziękuję. Zapisze sobie. Na razie tak tylko sobie rozmyślam. Jakoś mi sie ostatnio morze marzy. I bardzo jestem ciekawa jakby się morze psom spodobało.

znalazłam psi blog z Dolnego Śląska, zawsze warto popatrzeć gdzie jeszcze się wybrać
i najpierw znalazłam wpis o Legnicy

był na pierwszej stronie
bardzo ładnie przedstawiona Legnica z psiego spojrzenia http://pufoswiat.pl/legnica-przejazdem/

Rozmawiałem ostatnio z mężem w kwestii konkretów w sprawie mojego, ewentualnego, potencjalnego wyjechania gdzieś. Nie, żebym coś konkretnego planowała, ale tak potencjalnie sobie rozmawialiśmy, racjonalnie, że tak powiem, nie idealistycznie czy iluzjonistycznie.
I mój mąż się zadeklarował, że owszem może karmić koty w razie mojego wyjazdu ewentualnego, ale racjonalnie patrząc , i szczerze mówiąc, a szczerość nie jest zła, to musiałby mieć jakieś chrupki albo mokrą karmę.
Bo na karmienie mięsem to on nie jest gotowy, i raczej prędko nie będzie.

Czyli musiałabym kupić jakieś chrupki/puszki i czasem je kotom dawać, żeby wiedzieć ile tego zjedzą i czy rewolucji po tym nie będzie.
No i znowu sie naczytałam barfnego forum, i spokojnie są puszki które można dawać jako uzupełnienie barfa, to znaczy karmiąc bafem spokojnie można czasem dać.
karmy suche
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=166

karmy mokre
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=168

I nawet suche można tak dać, tez muszę zrobić eksperyment czy koty by zjadły trochę suchego, czy by jadły do oporu.

Mięsa nie jedzą do oporu, jak się najedzą to zostawiają. Nawet Sweetie zostawia jak się naje, a jeszcze jest na misce.

Sweetie pewnie by musiała dostawać to samo, w sumie to nie doczytałam o dobrych puszkach dla psów.
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=117

Myślę sobie, że koty karmione samym mięsem źle byłoby uczyć jedzenia suchego żarcia (u Koniczynki suche jest w zabawce, to co innego). I źle byłoby te pory posiłków zatracić. Raczej widziałabym puszki na podmiankę.
Ale to tylko moje zdanie.

A co do psich puszek, to ostatnio odkrywam Alpha Spirit. Jeśli wierzyć temu, co piszą na etykiecie i co pisze dystrybutor, gdy się go spytać, to nie widziałam jeszcze kociej karmy podobnej jakości w podobnie przystępnej cenie. Aczkolwiek dopiero testuję kolejne smaki i sprawdzam, czy nie będzie po którymś rewolucji.
Dałam raz mojej kotce na spróbowanie. Zjadła nawet plasterek kiwi (bo kiwi jest w plasterkach w puszce, nie jest oszukane), chociaż potem wystawiała język, chyba było za kwaśne.

Nie chce ich karmić suchym zarciem, ale chce sobie zapewnic możliwość pojechania gdzieś lub zachorowania, szkolenia , U mnie w pracy są sympatyczne wjazdy, typu Sudety, kajaki, takie na kilka dni, a ja siedzę w domu bo kotu. Moj mąż suchą karme nadypie na pewno, ale musze jakąś wybrać. Albo puszki.
Nawet na ewentualnosc szpitala czy choroby jakieś łatwe do podania jedzenie dla kotów powinnam miec w domu. I czazem im dac, na jeden posilek w tygoniu, zeby kojarzyły takie jedzenie.
Chociaz moje koty nie sa wybredne. Czasem chrzakaja troche, jak im robie zupę z supli i mieszam z pokrojonumi sercami, ale mi.uta wdychania i biorą sie do jedzenia.
Dzieki za namiar na puszki. Sprawdze sobie jutro.

Tak, tak, ja rozumiem. Chodziło mi o to, że tym awaryjnym żarciem dla kotów powinny być - moim zdaniem - puszki a nie sucha karma.

A Alpha Spirit najkorzystniej wyszło mi, kiedy kupiłam w pakiecie 5+1: http://sklep.alphaspirit.pl/monoprotein ... ,3,361,364
Co prawda ja zamawiałam poprzez maila i wybrałam kilka smaków przy tej samej promocji, ale podsyłam linka z cenami. Płaci się prawie 60 zł za 6 puszek (każda po 400 gram), bo jedna jest w gratisie.

Stomachari pisze:Chodziło mi o to, że tym awaryjnym żarciem dla kotów powinny być - moim zdaniem - puszki a nie sucha karma.

z punktu widzenia kotów -na pewno tak, i taki mam plan

ale jakieś awaryjne suche , które można np nasypać kotom i wybyć całkiem rano i wrócić następnego dnia po południu -tez rozważam (wtedy bysmy mogli razem z mężem gdzieś wybyć jednocześnie)

Pumba (aktualny)

więcej zdjęć wstawię na jego wątek -juz nie jest szczypiorek

wątek likaoński czyli dwa psy, Sudety i inne futrzaki

Kto przegląda forum