Stomachari pisze:To mogą też nie być JEJ psy tylko wspólne.
I podejrzewam, że są to psy w typie rasy (mniej albo bardziej, czasem może dość odlegle) i że - tak jak większość ludzi - daje im jeść, one biegają po podwórku i z nudów dużo śpią.
No to co z tego? Jeśli ktoś chce się zajmować, czerpać przyjemność z obcowania, zabawy z psem, to nie ma znaczenia czy jest jego, czy dziadka, rodziców itd. Przecież mieszkają razem.
A po drugie nawet gdyby to były kundle nawet to mają takie same potrzeby, jak rasowe.
To samo koty.
Moja znajoma ostatnio sobie kupiła bengala za 4 tysie i mówi do mnie: wiesz, ten kot to wymaga zajęcia, poświęcenia czasu, zabawek....nie to, co dachowce.
I takie jest przekonanie w ludziach, które swoją drogą też często skłania ich do zakupu kota rasowego, przekonanie, że to są
lepsze koty.
Po części faktycznie, rasowe koty są często lepiej zsocjalizowane (wszak ja też nie zamierzałam przygarniać kota, tylko kupić), bardziej zorientowane na człowieka (w końcu lata hodowli utrwalają pewne cechy) ale to nie znaczy, że nie znajdzie się dobrych kotów wśród tych dachowców.
Patmol pisze:
czy jak ktoś ma schizofrenie to ma złe intencje? raczej nie
kiedyś, dawno temu bardzo, jak mieszkałam w akademiku jeszcze, jedna dziewczyna, chora na schizofrenie, usiłowała poderznąć współmieszkance gardło (nie w moim pokoju)
ta zaatakowana wiedziała wczesniej, ze jej koleżanka jest chora, wiedziała na co, przyjaźniły się i dośc długo juz razem mieszkały ( w sensie nie wiem jak dlugo, ale nie by to pierwszy dzień)
ale tamtej sie pogorszyło i bez złych intencji, pod wpływem tzw głosów, wystartowała z nożem do koleżanki całkiem poważnie
w sumie tamta zaatakowa sie obudziła, narobiła wrzasku i uciekła -czyli nawet jej sie nic nie stało przecież
ale juz nie chciała z mieszkać w pokoju z koleżanką (ta chora miała chyba jakieś pogorszenie po prostu)
wiec, nie żebym dyskryminowała kogokolwiek, ale szukam osoby przede wszystkiej zdrowej psychicznej, stabilnej psychicznej, komunikatywnej, z dobrymi intencjami i najwyżej z dwoma psami.
Też znam taką historię z akademika, z tym, że na szczęście tam taka osoba miała swój pokój do wyłącznej dyspozycji. Niestety schizofrenicy muszą ściśle przestrzegać zaleceń psychiatry, mieć do niego zaufanie i brać leki. Jak pominą dawki leków to wtedy kaplica: ich głosy dochodzą, nomen omen
, do głosu i wariują na całego. Poza tym często ta choroba ma okresy reemisji i zaostrzeń, kiedy trzeba zmienić/zwiększyć dawki leków.
Dziewczyna o której piszę miała jazdy typu sci-fi: kosmici są wśród nas
Pamiętam też kolegę z sportowych wyjazdów studenckich, też był na to chory ale na szczęście ten to był pilnowany i jak coś zaczynał się dziwniej zachowywać (bo zapomniał zabrać z domu leków) to od razu wykładowca, opiekun grupy, dzwonił do rodziców, a Ci sprawdzali co się dzieje.
Stomachari pisze:W sumie dziwi mnie, że na takiego fajnego kotka jest tak mało chętnych (tak, wiem że jest w najmniej popularnym kolorze, ale za to charakter ma wyjątkowy).
To chyba kwestia gustu.
Z solidów mi się właśnie czarne koty podobają najbardziej. I białe.
Nie podobają natomiast rude i niebieskie....