Cześć, mam u siebie od wczoraj 4 małe ok 2,5 miesięczne kociaki. Jutro miałam je pokazać wetowi w celach innych niż w tytule, ale dziś znalazłam na podłodze w łazience niespodziankę w postaci żywych, ruszających się glist w wymiocinach.
Dawno nie miałam tak zarobaczonych zwierząt i szczerze powiedziawszy wypadłam z obiegu czym się odrobacza takie maluchy. Boję się, że wet da coś za mocnego i mi zejdą od ilości toksyn.
Mam w domu Flubenol po poprzednich tymczasach, swoje zazwyczaj odrobaczam aniprazolem. Mam czegoś konkretnego wymagać od weta? Dodam,że lecznica mała, cudów bym nie oczekiwała.
W parafinę już się zaopatrzyłam. Wszelkie rady jak przetrwać inwazję bogatego życia wewnętrznego mile widziane










