izka53 pisze:a te 45 g to tak "na oko", to tyle samo, co sypałaś mu wcześniej, a on sobie podskubywał przez cały czas ? A skoro tak jest, to po co kota stresować określonymi porami posiłków ?
Tego niestety nie wiem. Nie miałam wcześniej wagi. Ale dużo więcej to on nie jadł. Problem jest w tym, że on nie jest żarłokiem - nie je nie wiadomo jak dużych ilości, by mu te ilości obcinać. Raczej z moich obserwacji je tak w sam raz. Problem polega na tym, że je tylko suche.
izka53 pisze:Tak tylko nieśmiało przypomnę, że układ trawienny psa i kota bardzo się różni. Kot jest ewolucyjnie przystosowany do spożywania częstych, ale bardzo małych porcji jedzenia - a to jakiś pasikonik a to pajączek czy jakaś mucha. Mysz to porcja ogromna. Owszem, dużo kotów przyzwyczaja się do jedzenia po psiemu - więcej, ale rzadziej. Ale nie zawsze z dobrym skutkiem. Bo kot odczuwa glód, właściwie przewlekle, w związku z czym jego organizm zaczyna magazynować tłuszcz. Nie przetwarza jedzenia w energię, tylko właśnie w tłuszcz.
Też się nad tym zastanawiam. Ale jeśli ja chcę kota docelowo przestawić na mokre, to chyba powinnam go nauczyć jeść bardziej regularnie, czy nie? I powinien chyba zgłodnieć do następnego posiłku, jak mam mu w nim za jakiś czas przemycić kawałeczek mokrego?
izka53 pisze:Zabawki utrudniające jedzenie są dobrym pomysłem, ale mimo wszystko ja bym kładła nacisk na rozruszanie kota. Czy Twoje koty wcale się ze sobą nie bawią ? Bo piszesz cały czas o Matrisiu, a nie o kotach ogólnie. Przecież jeśli są dwa koty to powinny być jakieś ganianki, zapasy...Nic takiego się nie dzieje ?
I on jest naprawdę taki gruby ? Bo mój Gucio waży prawie 7 kg, ale jest zupełnie normalnym kotem. Jak w chorobie schudł do 6,2 - był chudy, wystawały mu kości biodrowe, nawet pysio mu schudl.Dosłownie
bida z nędzą.
No nie, po Matrixie widać, że jest zagruby. On zresztą systematycznie z roku na rok przybiera - po 100 - 200 gram..
Bardzo bym chciała rozruszać kotka, ale nie wiem jak. On jest typem dostojnego spacza. Jest bardzo mało aktywnym kotem. Tośka to zupełnie co innego. Ciekawska, wszystko ją interesuje, wszędzie wejdzie. On gdy tylko wyrósł z kocięctwa, przestał się bawić i wszedł w tryb Garfielda (tj. jeść i spać...). Na pewno to też jest problem. On na wszelkie próby zachęcenia go do zabawy przez Tosię reaguje irytacją. Nie lubi biegać i jedyny kontakt jaki akceptuje z nią, to wzajemne mycie się i spanie obok siebie. Myślałam, żeby pochodzić z kotem na basen, jak będę u mamy we Wro i jak on się już unormuje herpesowo- ale to też może być za duży stres..
Może ktoś miałby jakieś pomysły, jak rozruszać Garfieldo-fokę?
izka53 pisze:A w ogóle jak to się stało, że on je tylko chrupy ?
Ech, szkoda słów... moje zaniedbanie kiedyś.

Choć inne moje koty preferowały tak pół na pół - mokro - suche; a ten - sobie suche upodobał i koniec. Dałam mu spokój, a nie powinnam. Pewnie bardzo późno zabieram się za przestawianie - jakieś 7 lat za późno..