waanka pisze:MalgWroclaw pisze:Ale i ja nie wiem, co to jest szort
Szorty?

Zgadza się. To chodziło o szorty. Gdyby nie anorektyczne manekiny co na chudych pośladach miały wciągnięte kolorowe , skąpe gaciorki nie domyśliłabym się.
Mamy mnogo dziwnych i nie spotykanych słów, reklam, nazw.
Przeszukałam okolicę wczoraj za kotem. Za wcześnie było. Psów na spacerach pełno. Ludzi także. Spotkałam Czrusia. Kota wychodzącego. Sam sobie załatwił dom jak trafił na kotłownię. Przyszedł jak większość z nich, z niebytu. Zamelinował się na balkonie u pewnej pani i ta pani go przygarnęła. Wykastrowany został w Koterii. Co nie oznacza, że z darmowych śniadań zrezygnował. To miły kot. Strasznie się ucieszył jak mnie zobaczył. Z wzajemnoscią. Bardzo lubię tego kota. Powitaniom końca nie było. Była też bura kociczka. Wychodząca. Siedziała pod autem i z pewnym zdziwkiem na Czarusia zerkała. Wygibasy jego mocno ją konfundowały. To kolejna kociczka lokatorów co to wypuszczają futro bo wolności zaznać musi. Była i śliczna niebieska koteczka. Także wychodząca. I nowy kocik, już przeze mnie widziany. Biało-bury ale doroślak. Też chyba czyjś. Prócz Czarusia żadne z nich nie chciało ze mną gadać. Choć saszety Czaruś i "spod auta" zjedli. Młodego nawet śladu.
Dziś z Ogonek z kotłowni jakby lepiej. Jadłą z apetytem. Czarna Kropcia strasznie się na mój widok ucieszyła. Ogonek dostał nery. Ona wątróbkę. Lubi ją bardziej. Mam wrażenie ,że to paszcza. Ale poobserwujemy. Noszę do pracy pojemniki, pojemniczki, saszeteczki, torby i torbeczki... jak jakaś menelówka. Ten pojemnik tutaj, tamten tam. Tam lubią to. Tam tamto. Po drodze zaczęłam dokarmiać w miejscu gdzie kiedyś to robiłam. U "szalonej karmicielki". Tej co karmę sprzedawała. Są koty i czekają. Z dnia na dzień, na kicianie, większa ilość przychodzi.
Kudłacza nie ma. Bywało, że wiele tygodni się nie pokazywał. Jednak mam wrażenie, że teraz jest inaczej. Przeszukałam cały teren kotłowni. Jedzenie tam jest nie ruszone. Miejsca gdzie prawdopodobnie bytował nie tknięte. Widać to po nowych kocykach gdzie nawet deczka kłaczków nie ma. Wejście do podziemi także jest nie zmienione. Zarzuciłam na złozoną tam watę szklaną f
rotowe prześcieradło i jest takie jakie było. No, brudniejsze. Kot widmo. Uciekający na samo zerknięcie w jego stronę. Wolał nie jeść niż być obok ludzi. Wszelki szelest, hałas, głośna rozmowa ...powodowały paniczny odwrót. Kolejny futrzak co znikł. Był i nie ma. Tyle istnień przepadło bez wieści. Cholerny świat.