No i stało się

Dokociłam się. Właśnie wróciliśmy z CK - poznałam Ryśkę, przemiłą osobę, która doradziła nam którego kota wziąść.
W kociarni zaraz przy wejściu powitały nas koty łasząc się, wchodząc na kolana i ręcę. Każdy prosił żeby go zabrać do domku. A ja mogłam wziąść tylko jednego
Zdecydowaliśmy się na Kolombinę, bardzo spokojną szylkretową koteczkę.
Cała drogę miałczała żałośnie - jechaliśmy godzinę.
W domu zaszyła się pod wanną, jest mocno wystraszona. Kajtek podszedł do niej, obwąchał, nawet nie warknął, nie zjeżył się i zupełnie ją olał - tak jakby nic się nie stało.
Wieczorem napiszę jak dalej sie potoczą wypadki.
Pozdrawiam