Dla tych, co jeszcze nie widzieli wybiegów z kotami.
Pierwszy wyszedł Mały. Zaczął od obwąchiwania zeszłorocznej trawy, takiego cuda to on w swoim życiu jeszcze nie widział:

Kiore wychodziła na przygiętych łapach, ale widząc Małego i Piernika wyluzowanych, to i sama uznała, że może jest nieźle:

Starowinka Rudka coraz mniej czasu ma po tej stronie, ale jeszcze wyszła na powietrze, zwiedziła, i niespiesznie wróciła przed kominek.

Bolka w sobotę w ogóle nie wyszła. Najwyraźniej dała mi do zrozumienia, że 10 lat "wolności" jej wystarczyło, teraz kanapa należy do niej i po co gdziekolwiek łazić.


Normalsi wybiegli gromadą jak dzieci ze szkoły.
Fivulce uczą się wyjścia tunelem, jedynie Parchatek jeszcze nie załapał.
A z dzikunów tylko Jasiek ma odwagę biegać i skakać. Pozostałe siedzą wystraszone otwartym oknem. Biedne te dzieciaki, to "koty-sam-strach".

Ale i one muszą poczuć radość życia.






